Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Roadrunner1984 z miasteczka Bytom. Mam przejechane 27655.58 kilometrów w tym 1674.20 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.52 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

Zaliczone Gminy



baton rowerowy bikestats.pl

"Kolarstwo to jedna z najtrudniejszych dyscyplin sportu,nawet najgorszy kolarz jest wciąż wybitnym sportowcem."(Marco Pantani)

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Roadrunner1984.bikestats.pl

Archiwum bloga

free counters

"Kolarstwo to jedna z najtrudniejszych dyscyplin sportu, nawet najgorszy kolarz jest wciąż wybitnym sportowcem."(Marco Pantani)

Wpisy archiwalne w kategorii

100-200 km

Dystans całkowity:2616.44 km (w terenie 28.40 km; 1.09%)
Czas w ruchu:116:08
Średnia prędkość:22.53 km/h
Maksymalna prędkość:72.00 km/h
Suma podjazdów:16138 m
Suma kalorii:43999 kcal
Liczba aktywności:20
Średnio na aktywność:130.82 km i 5h 48m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
101.80 km 0.00 km teren
04:41 h 21.74 km/h:
Maks. pr.:60.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1241 m
Kalorie: 2033 kcal

Wypad w górki, wiatr i słońce. Było warto

Sobota, 8 maja 2021 · dodano: 10.05.2021 | Komentarze 9

Dzisiejszy wypad traktowałem jako taka wycieczka by zahartować i oswoić nogi z górami po opóźnionym sezonie rowerowym.
Wiaterek hulał mi w mordę przez dobre 35km ale słońce robiło robotę.
Trasę wyznaczyłem tak by specjalnie przejechać cały grzbiet górek które intensywnie zjeździłem rok i dwa lata temu.
Piękne widoki powodowały ze co chwila trzeba było stawać i focić hehehe, więc z płynnej jazdy nici.
Po wdrapaniu się na górę żar miażdżył a wyznaczona dalsza trasa pokazywała 28 km grzbietem
Kondycja jeszcze nie taka jaką bym chciał bo szybko okazało się że odcięło mi prąd :(.
Posiłkowałem się jakimiś żelkami ale za wiele to nie dawało, i tak na trybie ECO dokulałem się do ostatniej przełęczy z której już miałem w dół do chawiry.

Dzień udany w 100%
Dziesiątki kolarzy na trasie , już dawno tylu nie widziałem ale czemu się dziwić
Przepiękne widoki które zobaczycie poniżej
Temp i słońce jak zwykle mnie zjarały że boli :P
Alpy muszą poczekać bo miałem tam być ale nawaliło śniegu koledzy pisali wiec dupa
Jak na brak mocy, wiatr , ciągłe postoje na foty i przedzieranie się przez miasto średnia nie taka zła :P

UWAGA SPORO ZDJĘĆ  30

© Roadrunner1984


© Roadrunner1984


© Roadrunner1984


© Roadrunner1984

© Roadrunner1984

© Roadrunner1984

© Roadrunner1984

© Roadrunner1984

© Roadrunner1984


© Roadrunner1984

© Roadrunner1984

© Roadrunner1984

© Roadrunner1984


© Roadrunner1984


© Roadrunner1984

© Roadrunner1984

© Roadrunner1984


© Roadrunner1984

© Roadrunner1984

© Roadrunner1984

© Roadrunner1984

© Roadrunner1984


© Roadrunner1984


© Roadrunner1984


© Roadrunner1984

© Roadrunner1984

© Roadrunner1984


© Roadrunner1984


Dane wyjazdu:
115.00 km 0.00 km teren
04:09 h 27.71 km/h:
Maks. pr.:47.00 km/h
Temperatura:13.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:514 m
Kalorie: 1965 kcal

Poranny wypad na G. Św. Anny -> Strzelce Op.-> Lubliniec

Środa, 31 marca 2021 · dodano: 01.04.2021 | Komentarze 10

Wypad zaplanowałem wczoraj wieczorem, ale z rana tak mi się nie chciałooo.
Biłem się z myślami iść czy nie iść.
Temp o 7-mej  to zalewie 5 st. a wiedziałem że w południe dowali że się rozpuszczę.
Ubrałem się na krótki rękaw tyle ze miałem pod spodem wiatrówkę czapkę termo i komin.
Dało rade i dobrze że nie brałem nic długiego bo nie miał bym gdzie schować.
Na trasie zawiewało i było czuć niemoc.
Gdy dotarłem na Górę to wiedziałem ze nie ma czasu na foty bo w Lublińcu miałem pociąg i obawiałem się ze mogę nie zdążyć, a to jeszcze 51km dodatkowe.
Do Strzelec Opolskich jeszcze jakoś się jechało a potem nudy , straszne dziury , monotonia płasko, Pełno TIRów i o dziwo wiatr dalej mi wiał.
Na Dworzec dojechałem sporo przed czasem wiec miałem chwile na odpoczynek.
Dzień udany, pisząc jeszcze jadę w pociągu.
Sił miałem na styk wiec teleport pociągiem to piękna sprawa.
Z pociągu mam jeszcze 3km do domu ale tyle to już przyjemność :).
Reszta dnia dla rodziny. :) i tym wpisem zamykam Marzec.

P.S. Wprowadziłem Współrzędne do licznika. Wyszło mi idealnie 2100mm. I na całym dystansie zjadło mi 1km więc jest poprawa :)










Mural w Lublińcu

Kategoria 100-200 km


Dane wyjazdu:
162.47 km 0.00 km teren
06:37 h 24.55 km/h:
Maks. pr.:71.00 km/h
Temperatura:4.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:560 m
Kalorie: 2609 kcal

Niedoleczone kolano, 3st ziąb ,wiatr i słońce :)

Sobota, 21 listopada 2020 · dodano: 21.11.2020 | Komentarze 12

Witam. Wiem wiem pogieło mnie.

Z niedoleczonym kolanem tydz po kontuzji szarpnąłem sie na taki dystans w takiej temp.

Wybrałem trase wmiare płaska by nie obciążać kolana, choć były podjazdy.

Jechałem na 75%. z naciskiem na lewe kolano by prawe odpoczywalo.

Co prawda za rok czeka mnie zabieg artroskopi łąkotki w lewym kolanie, ale narazie da sie jechac. Pogoda super lecz temp niska, o 11tej w czasie wyjazdu bylo 3 st. W punkcie zwrotu 5st i po przyjezdzie znów 3st. Celu jako takiego nie miałem bo na trasie nuda. Ale chcialem pyknac te 160km.

W tamtą strone jechalo sie dobrze lecz powrót juz pod wiatr.

Niestety nie mialem ochraniaczy na buty więc caly ziab padl na stopy. Ale jakos dałem rade. Zabrałem jedzenie w wiaderku po kiszonej kapuście, pol zjadlem w polowie trasy ale zimne i zimnym popite srednio smakowalo.

Na 3/4 trasy minalem dziadka kolarza ktory znikł za plecami het het.

Gdy zrobiłem chwilowy postoj 10km dalej minął mnie więc dogonilem go i postanowilem go nie wyprzedzac.

Robił za bufor energi na kolejne 20km w tepie 20tu paru kmh. W chwili gdy zaczelo mnie odcinać wpadlem na pomysl ze zaczne wpierdzielac cukierki ktore mialem w plecaku. Trzy do geby i jazda.

Zrobilem 3 takie zabiegi po trzy cukierki i dalem elegancko radę dojechać na kwatere na ostatnich 30km. Chyba rekord km w końcówce listopada.

Gdybym mial ochraniacze , i cieply bufet na trasie albo garsc żeli energetycznych bylo by super.

Jestem dumny ze dalem rade z niepewnym prawym kolanem. Pod koniec musiałem je aktywowac bo lewe zaczęło siadac obciazone 100kilometrami.

Obecnie rozruszane prawie czuje ze jest lepiej niz podczas wyjazdu hehehe.

To byl ostatni wypad we francji w tym roku przed zjazdem.

Teraz robię przerwe i zmieram sily na 20 grudnia w pl. 



To ta gora na którą wjezdzalem kilka tyg temu
1363m



chwilowy postój





piknik. We wiaderku zamiast kapuchy jest 
soczewica,makaron , buraki tarte gotowane, olej z orZechów laskowych, indyk gotowany 200g, curry , imbir itp



gesi?





Dane wyjazdu:
107.97 km 0.00 km teren
04:55 h 21.96 km/h:
Maks. pr.:68.00 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1792 m
Kalorie: 2558 kcal

1 w tym roku wypad na Cret de I'Oeillon 1363m n.p.m

Sobota, 31 października 2020 · dodano: 02.11.2020 | Komentarze 13

Od kilku dni monitorowalem pogodę.
Wiec weekend mial byc piekny i cieply.
Ale w piątek wprowadzono Lockdown i wkurzylem sie ze moze nie dojść do wypadu.
Jednak zaryzykowalem i wybralem sie poraz kolejny na największą górę w obrebie 100km , ktora zdobywalem rok temu.
Dzis szczuplejszy o 5kg i 20kg lżejszy masy roweru z sakwami i tylko o 1000kal sbiadaniu wystartowalem z zamglonego miasteczka.
Sledzac chmury na SAT24 wiedzialem ze lada chwila wyjade z mgly oraz 8st na piękne słońce i tak bylo.
Trasa pierwszych 30km poleciała moment z wysoką srednia. U podnóża masywu pierwsze km lecialy w niezlym tempie.
Ostatnie 15km to odczuwalny delikatny głód
Na 8km przed szczytem robię 1 postoj na jabłko i pare orzechow nerkowca.
Asfalt na tyle chropowaty jak bym opony mial od jakiegos DH wiec jazda uciazliwa jak bym jechal po szutrze.
Kolejne km i zaczyna mnie odcinac, brak jedzenia brak energi.
Staralem sie zapijać głód z kamelbacka ktory 1 raz testuje i.super sprawa 2l pojemnosci ogrzewane cieplem z plecow hahah.
Na trasie same pustki, chyba Francuzi wzieli powaznie zakaz wyjscia.z.domow
Na przeleczy Col de I"Oellion mija mnie jedyny kolarz w dzisiejszym dniu, ja odbijam.w.prawo i ostatni km ostatkiem sił zdobywam szczyt.
Mój tzw Mont Vemtoux :)
Tym razem cieplo jest oszalamiajace.
Rok temu w wezesniu bylo 8st i pizgawica a dzis 18st czyste niebo i zero wiatru.
Piękno widokow wiadomo ze zaden.aparat nie odda. Bylem przeszczesliwy. Na górze nikogo nie bylo Wiec porozbieralem sie na slipy by ubrać w lzejsze ciuchy.
Pare fotek , zjedzona do konca paczka orzeszkow na powrot i jazda nim zajdzie słońce.
Z gory sie zapier....o ale waskie oponki 23C w polaczeniu z wysokim cisnieniem i.brakiem choc by karbonowo aluminiowego widelca sprawilo ze jazda byla malo komfortowa na asfalcie kiepskiej gramatury.
Kolejne podjazdy czekaly mnie juz po 15km bozjazd z gory to nie tylko spadek.
Przejechalem kolo pustego sadu na ktorym wisiała ostatnia gruszka, jak by czekala na mnie. Byla pyszna slodka o soczysta. Wmowilem sobie ze ma mi dac energie na dojazd do domu.
Ostatni zjazd z gorek do ostatniej duzej miesciny zaowocowal zlapanym kapciem.
Z resztka powietrza przeturlalem sie pod wejsxie do parku by wymienic dentke. Po sekundzie za plecami zatrzymala się policja z mocno zaciaganym ręcZnym....... Zrobiło mi sie cieplo.
Pomyslalem ze juz po mnie za zlamanie zakazu. Ale szybko skojarzyłem fakt ze slychac tam dzieciarnie i to do nich ida, mnie tez mogli sprawdzic.
Udawalem ze pije wode z bidonu i odjechalem na kapciu i szybko znalazlem ustronne miejsce gdzie nikt mnie nie widział. Co za pech , 1min później i bym ich zobaczyl i pojechal dalej.
Po wymianie dentki udalem sie w ostatnie 12km po płaskim do domu.
Wycieczka udana z przygodami
Coprawda mialem apke z zezwoleniem na 1h.jazdy i 1km od miejsca pobytu w swietle prawa ale to i tak nic by nie dalo.
Kto nie ryzykuje ten nie jedzie.
Jestem dumny ze sredniej na takim dystansie i takim stopniu przewyzszen jupiii
Dzięki za.wytrwanie do konca a teraz...
ZAPRASZAM NA FOTORELACJE




Co raz bliżej, widać antene























Dane wyjazdu:
131.50 km 0.00 km teren
05:14 h 25.13 km/h:
Maks. pr.:57.00 km/h
Temperatura:12.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:595 m
Kalorie: 2195 kcal

Wietrzna Sobota z Filipem na Górę Św Anny

Niedziela, 26 kwietnia 2020 · dodano: 26.04.2020 | Komentarze 9

Od kilku dni chodził plan wypadu na Górę Św Anny.
Z wcześniej ugadanego miejsca wybraliśmy sie z Filipem w kierunku woj opolskiego.
Dzień nie należał do zbyt ciepłych a w dodatku wiało w mordę wichurexem :D :P
60km wiało w pysk ale dojechaliśmy w tempie cygańskiego zaprzęgu heuaheu.
Na górze  sobie poodpoczywaliśmy pofociliśmy widoki. Rowerzystów i kolarzy od groma :)
W drodze powrotnej kierunek Gliwice i  już jechało sie lepiej ale z głodu łapał mnie kryzys który szybko 
zażegnałem  przydrożnym sklepikiem.
W Gliwicach  każdy z nas pojechał w swoją stronę a wypad zaliczam do udanych.
A i udało się oczywiście naprawić uszkodzone stery  u znajomego w RB Rowerek













Hałda Szarlota 47km

EC Rybnik 44km



Kategoria 100-200 km


Dane wyjazdu:
116.50 km 0.00 km teren
04:23 h 26.58 km/h:
Maks. pr.:54.00 km/h
Temperatura:14.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:466 m
Kalorie: 2068 kcal

Sobotnia ustawka i awaria sterów Ahead

Sobota, 18 kwietnia 2020 · dodano: 18.04.2020 | Komentarze 15

Dziś kolejna ustawka z Filipem.
Z miejsca spotkania wyruszyliśmy bocznymi drogami w kierunku Rybnika bo miałem tam coś do załatwienia.
Pogoda super i tempo też przyzwoite.
Z Rybnika skierowaliśmy się do miejscowości RUDY gdzie mieliśmy odwiedzić tamtejszą stację.
Nim zatrzymaliśmy się pod sklepem by naładować siły to coś dziwnego zaczęło się dziać z rowerem.
Pierw myślałem że koleiny ściągały mnie z ulicy ale to nie to. Potem przy skręcie znów jakoś dziwnie się rower zachowywał.
Jak sie okazało pod sklepem kierownica prawie zablokowana i przy próbie kręcenia trzaski i chrzęściło coś potwornie.
CZyli stery jebły a to pewnie za sprawą wszystkich dziur, przejazdów  tramwajowych kolejowych jakie wyłapałem na trasie.
to zabójstwo  dla kół , ale ty razem jebło w sterach.
I co dalej........ Rozważałem powrót PKP, filip podpowiadał by nie ryzykować.
Ale do odjazdu prawie 2h i 16km do przejechania , potem musiał bym jechać godzinę do KATO i tam łapać pociąg do Tarnowskich i kolejna godzina w dupie.
Z filipem się pożegnałem i  zrobiłem mały test bo kierownice udało się trochę rozruchać na boki.
Pierwszy drogowskaz Wskazywał Gliwice które też rozważałem i jednak Twarda decyzja a H... jadę.
I z felernego miejsca miałem 50km do domu.
Pomijając wiejący na całym odc wiatr dałem radę i bezpiecznie zapier.....jąc dotarłem do domu  JUPI
Koniec przygody :P







Wulkan w Czerwionce

Gliwicki Eiffel



Kategoria 100-200 km


Dane wyjazdu:
105.70 km 1.40 km teren
04:12 h 25.17 km/h:
Maks. pr.:52.00 km/h
Temperatura:11.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:536 m
Kalorie: 1702 kcal

Słoneczny rześki Wielki Piątek

Piątek, 10 kwietnia 2020 · dodano: 10.04.2020 | Komentarze 19

Dziś kolejna ustawka z Filipem, tak pięknej pogody nie można zmarnować.
Spotkanie z rana w TG potem śmigneliśmy  bokiem do Tworoga zaliczając papiernię w Boruszowicach i odcinek :P cross country co wytelepał mi szosę i dupę.
Dalej wycieczka biegła przez mniejsze i większe wioski i miasteczka  z dala od aglomeracji, lecz stan nawieżchni gdzie nie gdzie pozostawiał wiele do zyczenia
Wiaterek też dawał się we znaki i potrafił wymęczyć ale dzielnie z nim walczyliśmy :).
Ogólnie spokój dzięki któremu można było się zrelaksować.
Na dzisiejszy wypad już byłem przygotowany :), Naładowany węglami dzień wcześniej , dwa dni odpoczynku po ostatnim i czułem że jadę:D.
Dzięki Filipo za wspólne kręcenie










Kategoria 100-200 km


Dane wyjazdu:
120.50 km 2.00 km teren
06:21 h 18.98 km/h:
Maks. pr.:59.00 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1831 m
Kalorie: 4408 kcal
Rower:Scott USA

Pazdziernikowy wypad w górki. Mont Boussuivre 1004m npm

Poniedziałek, 14 października 2019 · dodano: 14.10.2019 | Komentarze 7

Nadszedł dzień kolejnej wycieczki, i to chyba ostatniej tak długiej.
Dziś Pogoda mogła płatać figle,
Temp spoko ale wiatr wiał i chmury nie wyglądały za ciekawie.
Od wczoraj ładowałem się węglowodanami by zmagazynować energię na wypad.
Spakowany ale już nie tak obładowany wyruszyłem w trasę.
Wybrałem drogę by ominąć pasmo górskie by nie wyczerpać się z sił a czekał mnie przecież podjazd pod górę najwyższą w tej części regionu.
Sama trasa do podnóża jednak była pofałdowana i dawała w kość.
Na horyzoncie było widać że pada , trzymałem kciuki by nie dosięgła mnie jedna z takich chmur.
Za szybko się ubrałem w długie spodnie i koszulkę z rękawami bo zaczęło świecić słońce i się zgrzałem.
Mozolnie ale dotarłem na szczyt. Na trasie grzyby ale nie zbierałem i kasztany jadalne heheh.
Wieżyczka jako punkt widokowy otwarta:D, tak pisało na necie.
Wypogodziło się na tyle ze wyszły fajne foty.
Powietrze czyste w nosie że hej.
Znalazłem czas na jedzenie, miałem termos i koryto z paszą :P
Wracać miałem przez pasmo górskie i taką trasę wbiłem w telefonie ale gps poprowadził mnie podobną drogą jak podjeżdżałem i nim się skapnąłem to już nie chciałem zawracać . Widocznie tak miało być.
Trsa powrotna też była męcząca bo południowy wiatr spowalniał mnie potwornie.
Jakoś dotarłem na chawire i wkońcu za widnego.
Fajna wycieczka szkoda że ostatnia. Może coś w Polsce wykręcę. Teraz muszę pomyśleć jak zwieźć rower bo potem się nie zabiorę z tobołami na koniec roku.


FOTY  W ODWROTNEJ KOLEJNOŚCI BY SIĘ NIE NUDZIŁO HEHE


































Dane wyjazdu:
132.00 km 5.00 km teren
07:51 h 16.82 km/h:
Maks. pr.:61.00 km/h
Temperatura:26.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1848 m
Kalorie: 4820 kcal
Rower:Scott USA

Mont Pilat 1431m i Crêt de l'Œillon 1363m zdobyte

Sobota, 21 września 2019 · dodano: 22.09.2019 | Komentarze 10

Nadszedł dzień w którym miałem zdobyć masyw "Pilat". Tym razem nie samochodem jak to miało miejsce 3 lata temu, a rowerem.
Na dzien dobry reanimowałem buty które już popękały pewnie od ciągłego wypinania a maja już przejechane z 16k km.

Jak spakowalem caly rower. To ważył 32kg wiec bylo co ciagnac pod górę.
Samego prowiantu z płynami 12kg.
Lepiej więcej niz za malo.( i tak przywiozłem połowę spowrotem:P )

Trase do podnóża starałem sie pokonać na spokojnie rozkładając sily.
Podczas wspinaczki mijało mnie kilku kolarzy i dwóch na elektrykach, kurde na starość tak bede wlasnie spędzał czas.

Trasa wyczerpująca i Wiatr strasznie wiał w pysk ,zmiana temperatury o 15st. niż podczas startu na dole.
Dobrze ze miałem ciuchy na zmianę.

Pod koniec wspinaczki pojechałem trasą pieszą i w ten oto sposob zmarnowałem mnóstwo czasu telepiac sie skalnymi kamienistymi szlakami. Tragedia.
Na szczycie chciało urwać jaja tak pizgalo.
Wypad udany, jechałem byle go przetrwać.
Trasa do domu spoko bo miałem lekko wiatr w plecy.

Ale była to jedna z najtrudniejszych jak nie najtrudniejsza wycieczka w moim życiu jesli chodzi o odczucie zmęczenia i wysiłek w danej chwili. Bo odpowiednie dawkowanie odpowiedniego jedzenia zaowocowało dobrym samopoczuciem po powrocie i nastepneo dnia.
Tym wypadem przy okazji przekroczyłem 20000km na BS co jest fajnym wynikiem jak dla mnie. Wiem ze tyle to kolarze robia w rok a co lepsi na BS w 2 lata.

Życzę milego oglądania zdjęć.















































Dane wyjazdu:
118.00 km 6.00 km teren
05:58 h 19.78 km/h:
Maks. pr.:56.00 km/h
Temperatura:26.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:805 m
Kalorie: 3957 kcal
Rower:Scott USA

Kierunek Elektrownia Atomowa Bugey i pierwszy Bikepacking

Sobota, 14 września 2019 · dodano: 15.09.2019 | Komentarze 6

Pierwszy wypad po urlopie i na konkretnie wybrałem dłuższą wycieczkę by przetestować  bagażnik i sakwy.
Odświeżenie pamięci mięśniowej na dłuższe dystanse:D

W związku z dłuższymi wypadami zrezygnowałem z plecaka i przywiozłem bagażnik na sztyce plis torbę  i sakwy po bokach.
Całość kosztowała mnie zaledwie 120 zł i jak na tę cene sprawdziły/ło się.

Kierunek wycieczki obrałem na wcześniej upatrzoną Elektrownię Bugey i widoczek nieopodal.
Do toreb napier... wszystko co miałem pod reką + 6l płynów heheheh.
Rower spokojnie ważył dobre 30kg :D
Kiedyś unikałem jakiego kolwiek balastu , ale teraz  zaczyna mi się to podobać.

Googlowska nawigacja rowerowa tak mnie poprowadziła ze na 1 km przed celem miałem podjechać szlakiem pieszym alpinistycznym, a już miałem porę karmienia bo mnie ssało.
Nie chcąc rezygnować z widoku ustawiłem na tryb samochodowy i musiałem dokręcić 8km ale było warto.
Na miejscu odpoczynek, jedzenie, foty i materiał na timelapsa:).

W jedną stronę trochę sie ociągałem, a to tel a to spotkanie z modliszką  itp
Droga powrotna zleciała mi prawie 2x szybciej
na 90km złapał mnie kryzys ale chwile potem paliwo w postaci dopalaczy dotarło do mieśni i dostałem przypływu energi i
całkiem przyjemnie zapier...em  i dojechałem po zachodzie słońca na kwatere.

Wypad udany , fotki  z tripa poniżej a za tydz podobny dystans w góry :D