Info

Więcej o mnie.
Zaliczone Gminy



Moje rowery
"Kolarstwo to jedna z najtrudniejszych dyscyplin sportu,nawet najgorszy kolarz jest wciąż wybitnym sportowcem."(Marco Pantani)
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2025, Lipiec2 - 0
- 2025, Czerwiec15 - 30
- 2025, Maj22 - 41
- 2022, Marzec1 - 11
- 2022, Luty12 - 67
- 2022, Styczeń3 - 20
- 2021, Grudzień5 - 26
- 2021, Listopad7 - 32
- 2021, Październik12 - 60
- 2021, Wrzesień2 - 9
- 2021, Sierpień4 - 19
- 2021, Lipiec8 - 41
- 2021, Czerwiec10 - 65
- 2021, Maj11 - 56
- 2021, Kwiecień5 - 38
- 2021, Marzec10 - 70
- 2021, Luty3 - 15
- 2020, Grudzień5 - 49
- 2020, Listopad5 - 46
- 2020, Październik11 - 81
- 2020, Wrzesień8 - 49
- 2020, Sierpień10 - 46
- 2020, Lipiec10 - 56
- 2020, Czerwiec12 - 83
- 2020, Maj11 - 69
- 2020, Kwiecień7 - 82
- 2020, Marzec4 - 21
- 2020, Luty3 - 17
- 2020, Styczeń4 - 29
- 2019, Grudzień10 - 47
- 2019, Listopad8 - 25
- 2019, Październik6 - 32
- 2019, Wrzesień7 - 33
- 2019, Sierpień9 - 43
- 2019, Lipiec4 - 13
- 2019, Czerwiec11 - 34
- 2019, Maj1 - 3
- 2019, Kwiecień10 - 30
- 2019, Marzec9 - 16
- 2019, Luty10 - 21
- 2019, Styczeń3 - 6
- 2018, Listopad1 - 4
- 2018, Październik8 - 12
- 2018, Wrzesień13 - 38
- 2018, Sierpień9 - 24
- 2018, Lipiec8 - 11
- 2018, Czerwiec13 - 20
- 2018, Maj13 - 6
- 2018, Kwiecień7 - 9
- 2017, Wrzesień3 - 4
- 2017, Sierpień9 - 11
- 2017, Lipiec10 - 8
- 2017, Czerwiec10 - 4
- 2017, Maj14 - 8
- 2017, Kwiecień6 - 8
- 2016, Czerwiec13 - 6
- 2016, Maj4 - 0
- 2016, Kwiecień10 - 9
- 2015, Grudzień1 - 3
- 2015, Październik9 - 5
- 2015, Wrzesień12 - 5
- 2015, Sierpień23 - 0
- 2015, Lipiec19 - 2
- 2015, Czerwiec28 - 6
- 2015, Maj5 - 2
- 2015, Marzec1 - 2
- 2015, Luty1 - 0
- 2014, Lipiec1 - 0
- 2014, Czerwiec1 - 1
- 2014, Marzec2 - 3
- 2014, Luty3 - 4
- 2014, Styczeń1 - 5
- 2013, Grudzień1 - 3
- 2013, Listopad1 - 2
- 2013, Październik3 - 8
- 2013, Lipiec15 - 24
- 2013, Czerwiec13 - 7
- 2013, Maj13 - 29
- 2013, Kwiecień12 - 35
- 2013, Marzec6 - 14
- 2013, Luty2 - 7
- 2013, Styczeń1 - 4
- 2012, Grudzień3 - 14
- 2012, Listopad3 - 14
- 2012, Październik4 - 19
- 2012, Wrzesień6 - 20
- 2012, Sierpień8 - 19
- 2012, Lipiec7 - 13
- 2012, Czerwiec4 - 11
- 2012, Maj7 - 30
- 2012, Kwiecień7 - 30
- 2012, Marzec3 - 14
- 2012, Styczeń3 - 6
- 2011, Grudzień1 - 2
- 2011, Listopad12 - 9
- 2011, Październik18 - 38
- 2011, Wrzesień18 - 42
- 2011, Sierpień9 - 37
- 2011, Lipiec10 - 24
- 2011, Czerwiec6 - 18
- 2011, Maj6 - 21
- 2011, Kwiecień12 - 52
- 2011, Marzec4 - 12
- 2011, Luty2 - 10
- 2010, Grudzień1 - 5
- 2010, Listopad3 - 4
- 2010, Październik1 - 2
- 2010, Sierpień5 - 13
- 2010, Lipiec4 - 13
- 2010, Czerwiec9 - 11
- 2010, Maj6 - 17
- 2010, Kwiecień5 - 17
- 2010, Marzec2 - 0
- 2009, Maj1 - 0
- 2009, Kwiecień2 - 1
"Kolarstwo to jedna z najtrudniejszych dyscyplin sportu, nawet najgorszy kolarz jest wciąż wybitnym sportowcem."(Marco Pantani)
Wpisy archiwalne w kategorii
100-200 km
Dystans całkowity: | 2863.57 km (w terenie 28.40 km; 0.99%) |
Czas w ruchu: | 129:25 |
Średnia prędkość: | 22.13 km/h |
Maksymalna prędkość: | 72.00 km/h |
Suma podjazdów: | 20121 m |
Suma kalorii: | 51458 kcal |
Liczba aktywności: | 22 |
Średnio na aktywność: | 130.16 km i 5h 52m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
132.00 km
5.00 km teren
07:51 h
16.82 km/h:
Maks. pr.:61.00 km/h
Temperatura:26.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1848 m
Kalorie: 4820 kcal
Rower:Scott USA
Mont Pilat 1431m i Crêt de l'Œillon 1363m zdobyte
Sobota, 21 września 2019 · dodano: 22.09.2019 | Komentarze 10
Nadszedł dzień w którym miałem zdobyć masyw "Pilat". Tym razem nie samochodem jak to miało miejsce 3 lata temu, a rowerem.Na dzien dobry reanimowałem buty które już popękały pewnie od ciągłego wypinania a maja już przejechane z 16k km.
Jak spakowalem caly rower. To ważył 32kg wiec bylo co ciagnac pod górę.
Samego prowiantu z płynami 12kg.
Lepiej więcej niz za malo.( i tak przywiozłem połowę spowrotem:P )
Trase do podnóża starałem sie pokonać na spokojnie rozkładając sily.
Podczas wspinaczki mijało mnie kilku kolarzy i dwóch na elektrykach, kurde na starość tak bede wlasnie spędzał czas.
Trasa wyczerpująca i Wiatr strasznie wiał w pysk ,zmiana temperatury o 15st. niż podczas startu na dole.
Dobrze ze miałem ciuchy na zmianę.
Pod koniec wspinaczki pojechałem trasą pieszą i w ten oto sposob zmarnowałem mnóstwo czasu telepiac sie skalnymi kamienistymi szlakami. Tragedia.
Na szczycie chciało urwać jaja tak pizgalo.
Wypad udany, jechałem byle go przetrwać.
Trasa do domu spoko bo miałem lekko wiatr w plecy.
Ale była to jedna z najtrudniejszych jak nie najtrudniejsza wycieczka w moim życiu jesli chodzi o odczucie zmęczenia i wysiłek w danej chwili. Bo odpowiednie dawkowanie odpowiedniego jedzenia zaowocowało dobrym samopoczuciem po powrocie i nastepneo dnia.
Tym wypadem przy okazji przekroczyłem 20000km na BS co jest fajnym wynikiem jak dla mnie. Wiem ze tyle to kolarze robia w rok a co lepsi na BS w 2 lata.
Życzę milego oglądania zdjęć.























Kategoria 100-200 km, Rodan Alpy
Dane wyjazdu:
118.00 km
6.00 km teren
05:58 h
19.78 km/h:
Maks. pr.:56.00 km/h
Temperatura:26.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:805 m
Kalorie: 3957 kcal
Rower:Scott USA
Kierunek Elektrownia Atomowa Bugey i pierwszy Bikepacking
Sobota, 14 września 2019 · dodano: 15.09.2019 | Komentarze 6
Pierwszy wypad po urlopie i na konkretnie wybrałem dłuższą wycieczkę by przetestować bagażnik i sakwy.Odświeżenie pamięci mięśniowej na dłuższe dystanse:D
W związku z dłuższymi wypadami zrezygnowałem z plecaka i przywiozłem bagażnik na sztyce plis torbę i sakwy po bokach.
Całość kosztowała mnie zaledwie 120 zł i jak na tę cene sprawdziły/ło się.
Kierunek wycieczki obrałem na wcześniej upatrzoną Elektrownię Bugey i widoczek nieopodal.
Do toreb napier... wszystko co miałem pod reką + 6l płynów heheheh.
Rower spokojnie ważył dobre 30kg :D
Kiedyś unikałem jakiego kolwiek balastu , ale teraz zaczyna mi się to podobać.
Googlowska nawigacja rowerowa tak mnie poprowadziła ze na 1 km przed celem miałem podjechać szlakiem pieszym alpinistycznym, a już miałem porę karmienia bo mnie ssało.
Nie chcąc rezygnować z widoku ustawiłem na tryb samochodowy i musiałem dokręcić 8km ale było warto.
Na miejscu odpoczynek, jedzenie, foty i materiał na timelapsa:).
W jedną stronę trochę sie ociągałem, a to tel a to spotkanie z modliszką itp
Droga powrotna zleciała mi prawie 2x szybciej
na 90km złapał mnie kryzys ale chwile potem paliwo w postaci dopalaczy dotarło do mieśni i dostałem przypływu energi i
całkiem przyjemnie zapier...em i dojechałem po zachodzie słońca na kwatere.
Wypad udany , fotki z tripa poniżej a za tydz podobny dystans w góry :D











Kategoria 100-200 km, Rodan Alpy
Dane wyjazdu:
114.00 km
0.00 km teren
06:30 h
17.54 km/h:
Maks. pr.:50.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:500 m
Kalorie: kcal
Rower:Trek 6000
Oświęcim - Wisła z Jackiem
Piątek, 8 września 2017 · dodano: 08.09.2017 | Komentarze 2
Padł pomysł ze strony JACKA o wypadzie z Oświęcimia do Wisły, więc długo się nie zastanawiając potwierdziliśmy wyjazd na sobotę.Dzień wcześniej padało tak w kratkę ale w dzień wyjazdu zapowiadała się cudna pogoda.
Około godz 6 udaliśmy się Pociągiem do Oświęcimia, na miejscu trzeba było się posilić i skierowaliśmy się pod bramę Obozów Koncentracyjnych.
Nigdy tam nie byłem i z zewnątrz mrozi krew i jeży włos.
Dalej udaliśmy się Wiślaną Trasą Rowerową w kierunku Czechowic Dziedzic , delikatnie błądząc ale cały dzień był nasz :).
Potem do Skoczowa trasa prowadziła przez dające w kość Pagóry które szkutnicze nas wykańczały.
Docierając do Ustronia na zasłużony obiad na trasie mieliśmy lekki wypadek, dużo by pisać , chyba że JACEK coś naskrobie ale wszystko dobrze się skończyło prócz zgubionej lampki i scentrowanego koła :P
Po obiedzie udaliśmy się do Wisły w oczekiwaniu na Pociąg do Katowic skąd dalej na kolach pomknęliśmy do domu.
Wycieczka udana pełna fajnych widoczków i dobrego humoru. Dzięki JACKU i do Następnego








Kategoria 100-200 km
Dane wyjazdu:
133.00 km
0.00 km teren
06:46 h
19.66 km/h:
Maks. pr.:54.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:380 m
Kalorie: 2132 kcal
Rower:Trek 6000
Ustroń z Jackiem
Czwartek, 23 czerwca 2016 · dodano: 23.06.2016 | Komentarze 4
Pomysł na wypad z JACKIEM padł kilka dni przed wyjazdem. Mieliśmy co prawda dotrzeć do Wisły ale troszkę plany się zmieniły i musieliśmy się zadowolić Ustroniem.Rano wyjazd z Bytomia , temp 15 st pięknie i taka mogła być cały czas.
Niebieskie czyste niebo towarzyszyło nam praktycznie przez całą trasę.
Ultra słonecznie i gorąco, troche żałowałem ze zapomniałem się posmarować olejkiem heh.
Śmigaliśmy trochę Asfaltem trochę leśnymi duktami. Aż się nie chciało za specjalnie wyciągać aparatu który był zakopany w plecaku.
Mnóstwo zabawnych tematów się przewijało , atmosfera idealna by nie myśleć o kilometrach do przejechania.
Jacka na trasie spotyka niemiła sytuacja która kończy się wyrwaną szprycha i powyginanych kilku innych.
Po najechaniu prze zemnie na badyl pęka i wplątuje się jackowi w koło , na szczęście na tyle farciarsko że brak jednej nie powoduje bicia koła.
Co ciekawe chwile wcześniej opowiadał historię koleżanki która w podobny sposób straciła 3/4 szprych , MASAKRA.
Dalej na trasie udaje się dorwać rowerowy w którym doraźnie naprawiają usterkę , z nawału zleceń niestety niedali rady wycentrować ale na oko nie było konieczności , na resztę wycieczki.
W Ustroniu ładujemy zapasy energii w postaci słodyczy i innych takich tam :P płynów.
Pociąg powrotny mamy o 15tej a w nim chwila relaksu, no dłuższa chwila bo czas jazdy do Katowic to 2h , prędkość biegnącego żółwia tyłem :(.
Ale wdajemy się w miłą rozmowę z Downhillowcem uprawiającym sporty ekstremalne przy którym trasa mija w miarę spoko.
Z kato dalej na kołach i o dziwo nie czuć zmęczenia, mogę tłumaczyć w miarę dobrze rozplanowaniem jedzenia na trasie.
Dzięki JACKU do następnego,







Niestety GPS ZJADA KM niż faktyczny dystans z licznika :/ 5km na 133 km, co ciekawe pokazał mi 73kmh heheheh
Kategoria 100-200 km
Dane wyjazdu:
106.00 km
0.00 km teren
03:38 h
29.17 km/h:
Maks. pr.:59.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:390 m
Kalorie: kcal
Rower:BENOTTO MODELO 800
Niedzielna setunia po pracy
Niedziela, 21 lipca 2013 · dodano: 23.07.2013 | Komentarze 6
Po dobrych radach znajomych z BS faktycznie postanowiłem dać organizmowi odpoczynek.Trwało to niespełna 2 dni :P ale wystarczyło , dobrze odżywiony w niedzielę rano po sobotniej nocce w pracy z samochodu przeskoczyłem na rower i widząc piękne słońce z samego rańca , dałem w długą :D:D:D.
Pierw udałem się do Tarnowskich gór na pociąg 6:41 do Krzepic bo dalej nie jechał:).
Z problemami na trasie, pociąg na miejsce dotarł sporo po 8-mej ,i stamtąd obrałem kierunek Rębielice Królewskie gdzie znajdowały się dwa miejsca do zwiedzenia jako cel podróży.
Niektóre odcinki dróg fatalne , biorąc pod uwagę że na oponach szosowych czuć wszystko nawet jeśli rozjadę delicje :P:P:P:P .
Pomimo wzniesień jedzie mi się dość szybko , zaczynałem odczuwać przypływ sił, których brak wcześniej demotywowało jakąkolwiek jazdę.
Pierwszym celem był wiatrak upatrzony w miniaturce Google Maps , i do samego końca myślałem że to jakiś mały wiatrak do 10 metrów.
Miejscowi pokierowali mnie polnymi drogami którymi mogłem dotrzeć do tej konstrukcji.
Jak się szybko okazało Była to ogromna konstrukcja , co ciekawsze własnego pomysłu , takie hobby starszego człowieka który budował to 25 lat w celu uzyskania energii elektrycznej, do dziś brakuje turbiny , całość ma 54 metry a średnica wirnika 30 metrów masakra. Więcej o nim doczytacie sie TUTAJ.
Kolejny cel nieopodal to wzniesienie którego połowa to nieczynny kamieniołom.
Gdy wjechałem na szczyt , rozpościerał się stamtąd przepiękny widok, w oddali Elektrownia Bełchatów jako fabryka chmur i Góra Kamieńsk gigantyczna hałda usypana po kopalni odkrywkowej. Kilka fotek , nacieszyłem oczy i udałem się wgłąb lasu po przejechaniu którego po drugiej stronie ukazał mi się kamieniołom, też miał coś w sobie , uwielbiam takie krajobrazy wyrastające z równin.
Stamtąd udałem się w 3 miejsce które już znałem dobrze, był to maszt RTCN Wręczyca Wielka w miejscowości Klepaczka 340 metrów wysokości, uwielbiam takie konstrukcje , to już wiecie pewnie z poprzednich wpisów, i właśnie tam zrobiłem sobie piknik przed powrotem do domu.
Najedzony powoli nabierałem prędkości, ostatnie 60km zleciało mi równie błyskawicznie jak pierwsze kilometry. W prawdzie przy tak wysokiej średniej narzuconej sobie ostatnie kilometry były trochę męczące ale dałem radę i sił na dynamiczniejszą jazdę do domu miałem na styk.
Łapy opaliły mi się tak bardzo jak bym patrzył na flagę polski także trzeba uważać na słońce i promieniowanie UV.
Czekając na pociąg


Dworzec autobusowy

Po środku już widać wiatrak








Co ciekawe całe niebo czyste jak łza a tam gdzie na horyzoncie EC Bełchatów pojawiają się chmury


Góra Kamieńsk i widoczna frama wiatrowa




na dół z 20 metrów



Antena rowerowa :P 340m






Kategoria 100-200 km
Dane wyjazdu:
144.00 km
1.00 km teren
06:50 h
21.07 km/h:
Maks. pr.:54.00 km/h
Temperatura:6.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:710 m
Kalorie: 3200 kcal
Rower:Trek 6000
Bytom - Wisła
Sobota, 20 października 2012 · dodano: 21.10.2012 | Komentarze 6
Pomysł wypadu do Wisły narodził się na dniach , miało nas jechać trzech ale Jacek w ostatniej chwili się rozchorował i pozostała nasza dwójka Ja i Magik.Temp nie rozpieszczała , 6 stopni 7 rano i gęsta mgła skutecznie wdzierała się w ubrania i skraplała na okularach.
Po dojechaniu do Orzesza rozłożyliśmy mapę by obczaić dalsza trasę nie ruchliwą jakimiś miejscowościami by jechało się spokojnie i bez stresów.
Nam przyglądają się starsi ludzie będący nieopodal i pytają dokąd zmierzamy, jedna starsza babka na miejskim rowerze odradza nam jazdy zadupiami bo drogi są w fatalnym stanie, dziura na dziurze, i proponuje dalszą jazdę droga
81 !!! drogą którą szybkiego ruchu!! zwaną przez Jacka drogą śmierci :/:/:/.
Postanowiliśmy że faktycznie szkoda czasu na postoje i szukanie kolejnych dróg i wybraliśmy 81-kę.
Tą drogą lecimy aż do Wisły dokładnie 54km , unikając FARTEM kontaktu z Drogówką gdy my chwilowo byliśmy akurat na chodniku albo gdy włączali się do ruchu ze ślimaka przed nami :D:D:D:D.
Po drodze zatrzymujemy się na jabłko koło sadu , Magik Wcina owoc, ja przecieram łańcuch. widzimy że droga mija nas kolarz, i odrazu pada hasło , BRAĆ GO hahahaha no i ścigaliśmy go z 500m jak już czuł szum gum na plecach to postanowił zboczyć z trasy w inną drogę.
W Skoczowie łapię gumę, to przez różne śmiecie szkła kamienie które są wytrącane przez samochody z pasów ruchu na pobocze awaryjne którym się poruszaliśmy.
Syczało jak głupie a okazało sie że szkło wbite w oponę lekko drasnęło dętkę , ale i tak trzeba było skleić. Nie miałem zapasowej ale posiadałem klej ala super glue.
W Wiśle chcieliśmy coś zjeść i odpocząć, ja do samego końca pobytu w Wiśle nie mogłem się zdecydować co zjeść . Poziom zmęczenia był jak bym przejechał 40 km a nie 100, ale to dlatego że nie jechałem sam i nie musiałem nigdzie się śpieszyć.
Mieliśmy wjechać na którąś z gór Równica albo Czantoria, Magik źle mnie zrozumiał mówiąc że mnie chyba P.....o :P:P:P bo ja chciałem na nie wjechać na kołach a nie wyciągiem hahahah Pewnie dali byśmy radę gdyby było więcej czasu i znali byśmy szlak z znośnym kontem nachylenia w końcu to 500m przewyższenia na znikomym dystansie. Pokręciliśmy się to tu to tam ja odwiedziłem jak dla mnie sentymentalne miescówki z przed 5 laty ahhhh.
Potem stwierdziliśmy że pojedziemy do ustronia by ostatecznie wjechać wyciągiem z rowerami i zjedziemy na kołach, po drodze Magik łapie gumę , chce wymienić dętkę ale okazuje się że i ona jest przebita więc ratuję go moimi łatkami i klejem :).
Na miejscu zaczepiamy tutejszych Down i Up hillowców którzy objaśniają nam jak wyglądają szlaki rowerowe , że popalimy hamulce że raczej polecają Fulla itp.
Jednak rezygnujemy biorąc pod uwagę że mamy mało czasu do odjazdu pociągu + nie znamy trasy zjazdowej i nie wiadomo gdzie nas doprowadzą, i Czantorię zostawiamy na kolejny wypad w innym terminie.
Podsumowanie:
-Niska temp 6st z rańca na miejscu koło 13tej 20st brakuje plecaka na zmianę ubrań:)
-Jedzenie na trasie : pół czekolady,pół snikersa, sezamki , banan 1 kanapka z wędliną i serem + bidon i wcale na miejscu nie byłem głodny heh.
- Mało fotek , nawet z nami samymi, może myślałem o czymś innym , szału nie robią ale są.
-Pogoda , rano mega mgła, potem słonecznie bez chmur ale przejrzystość powietrza do Dupy , góry na miejscu były zamglone niewyraźne więc widoki z gór też były by nieciekawe.Ale wypad jak najbardziej udany , Pogoda przepiękna jak na 20 październik ciepło słonecznie jesiennie to chyba już naprawdę ostatki ciepła w tym roku.
-Siły miałem nawet na powrót na kołach w razie co, kupić trochę jedzenia na trasę i heja ale po nocach niema co , jazda w pociągu była przyjemna i dało się trochę zdrzemnąć.
-Szkoda że Jacka nie było , niema to jak 3-ej muszkieterowie :):):)

Woszczyce koło 81-ki

Amfiteatr we Wiśle


Piękna Jesień

Wieża widokowa na czantorii

Partecznik , wspomnienia, jak oni tam podjeżdżają w zimę samochodami to niemam pojęcia ?!?!?!?!?!





Dworzec autobusowy już nieczynny jak i dworzec Wisła uzdrowisko , co sie dzieje z tą polską że wszystko pada, Pier..... Rząd


Wisła


Wyciąg na Czantorię

W oddali po prawej Równica

Trasa do Wisły
Powrót do domu z Katowic z dworca PKP
Kategoria 100-200 km
Dane wyjazdu:
132.00 km
0.00 km teren
05:35 h
23.64 km/h:
Maks. pr.:72.00 km/h
Temperatura:27.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:460 m
Kalorie: kcal
Jura cz.3 Góra Zborów JEA....
Poniedziałek, 10 września 2012 · dodano: 10.09.2012 | Komentarze 5
Wszyscy znajomi na moim blogu ostatnio dodali super wpisy , bogate w super foty, więc i ja zamieszczam dziś wpis z konkretniejszego wypadu niż jeżdżenie do pracy czy wokół domu hahahahahah.Postaram się nie rozpisywać by nie nudzić , a więc Kilka sprzyjających czynników wpłynęło by dziś właśnie wyruszyć na już dawno odwlekaną wycieczkę na kolejną cześć Jury , a dokładniej zaliczenie Góry Zborów.
Urzekł mnie pewien widok z niej , niżej na fotkach pewnie zczaicie o co mi chodziło :D:D:D:D:D.
Tak więc po nocce przespałem się 4 godz i po 12tej wyruszyłem.
Trasa do Siewierza niezbyt lubiana przeze mnie , monotonna + 3 wahadła które wyprowadzały mnie z równowagi.
Do Zawiercia jakoś zleciało , GPS TomTomek :P grzecznie mnie nakierowywał resztę trasy i jestem mu wdzięczny:P. W miejscowości Piaseczno udaje mi się z górki z rozpiętym kaskiem i dyndającym aparatem wycisnąć 72kmh, jak bym wiedział o takim zjeździe 80 dało by radę pocisnąć.
Po 2h i 5 min ukazują mi się pierwsze skałki wapienne , przepiękny widok na tle niebieskiego nieba i oświetlone słońcem , pogoda była wymarzona wręcz , choć czasem za ciepło.
Kulam się jeszcze kilkanaście km i docieram do podnóża Góry Zborów, robi wrażenie , wybieram szlak pieszy i zaczynam się wczołgiwać na samą górę.
Gdzie nie gdzie muszę się wręcz wdrapać ale Idealnie ułatwiają mi wgłębienia wapieni wypłukane dziurki idealnie pasują do palców jak otwory w kuli od kręgli CZAD. po wdrapaniu się na sam szczyt ukazuje mi się ten widok na który tyle czekałem :D:D:D:D:D:D Cud Miód , odpoczywam , robię foty kręcę filmiki itp.
Gdy słońce zaczyna się zbliżać ku horyzontowi postanawiam powoli wracać zanim się ściemni.
Schodzenie wcale nie należało do przyjemnych , szczeliny idealne do złamań i skręcenia nogi , potem wyślizgane jak lód skałki i luźne kamienie wapienne chodząc po których można odnieść wrażenie że stąpam po piłkach golfowych :P.
Oddalając się od tego przepięknego rezerwatu kieruje się na Koziegłowy gdzie robię fotę fontanny a samo miasto mogło by się nazywać Koziełby bo prawie całe w bruku :D:D. Potem kierunek Woźniki i powrót kolejną monotonną droga aż mnie mdli na samą myśl nienawidzę długich prostych ulic , wrażenie jak by się stało w miejscu pomimo że czasem cisnę 35-40kmh.
PODSUMOWANIE :
Także Wypad mega udany , chyba była to jedyna szansa zaliczenia tego obiektu za ciepłych dni końcówki lata. Słońce i niebieskie niebo idealnie nadały się jako tło do fotek. Do Woźnik przyznam że było kilka Mega podjazdów że chciało się zwrócić to co zjadłem chwilę temu , zbyt duży wysiłek , mój brak kondycji. Wypite 4l płynów i zero parcia na pęcherz aż do domu :P:P:P.
W drodze powrotnej miałem zaliczyć skałki Rzędkowickie i zamek w Bobolicach, zabrakło czasu ale zostawię sobie ten kąsek na next time:).
I..... Wypad dedykuję Jackowi z którym planowałem tam pojechać ale zawsze coś nam to uniemożliwiało.
&feature=plcp



Okiennik

Góra Zborów w oddali












Droga 5km długości :)


To jest to :D:D:D






This Way

O krok od przepaści

A to niespodzianka :)

:D:D:D:D:D:D za daleko by podadać hehe

Wieża telefonii komórkowej i Zamek w Bobolicach






Tam sobie siedziałem





G. Zborów z końca drogi


Fontanna w Koziegłowach

Kategoria 100-200 km, Jura Krakowsko-Częstochowska
Dane wyjazdu:
150.00 km
4.00 km teren
06:46 h
22.17 km/h:
Maks. pr.:62.00 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:830 m
Kalorie: kcal
Rower:Trek 6000
Pomorska rundka i Spotkanie z Olafem
Czwartek, 5 lipca 2012 · dodano: 06.07.2012 | Komentarze 4
Wpis dodaję już z Gdyni z Urlopiku który na początku niezabardzo przywitał mnie pogoda tak więc musiałem poczekać 3 dni aż się troszkę wypogodziło.Planowałem walną życiówkę ale niestety poranny mglisto dżdżysty poranek to uniemożliwił.
Tak więc poszedłem odsypia Open'er-a i przełożyłem wyjazd z OLAFEM na 13tą.
Spotkaliśmy się w tym samym miejscu co 2 miechy temu jak chłopaki jechały do Berlina.
Śmigając zatrzymaliśmy się w Wejherowie uzupełniając wodę i jedzonko i dalej do Gniewina miasta pobytu aktualnych mistrzów Europy , po drodze wpełzaliśmy pod chyba najcięższy podjazd na pomorzu wrażenie na 45 stopni heheeh potem wjechaliśmy porobić foty na teren wieży widokowej i dalej do miasta zobaczy murawy gdzie trenowali piłkarze.
Kolejnym miejscem postoju była niedokończona budowa elektrowni atomowej Żarnowiec, niedokończonej z powodu katastrofy w Czarnobylu.Na miejscu udaje się nam dostać na teren , ja uderzyłem od razu na wieżyczkę z halogenami oczywiście pordzewiałą i zdemolowaną :D. ale za to jaki Widok :D:D:D:D Olaf na dole próbował mnie dojżec w blasku słońca. W sumie to też mój debiut bo wcześniej tylko przy płocie krążyłem.
Punktem zwrotnym miały by Dębki i tam pojechaliśmy ........ nad jeziorem Żarnowieckim widać było jakieś anomalia pogodowe na horyzoncie i faktycznie kilka km przed Dębkami połknęła nas mleczna mgła, także nie było sensu iść na brzeg morza , zjedliśmy jedzonko i obraliśmy kierunek powrotny.
Udało nam się wyjechać z mgły gdzie różnica temp miedzy pogodą jaką mieliśmy wcześniej wynosiła aż 10 st. , wyjechaliśmy ale nie na długo , udało się pstrykną kilka fotek w Krokowej i potem jak wskoczyliśmy na nieużywaną zaasfaltowaną magistralę kolejowa prowadząca do Swarzewa, to na powrót zostaliśmy wchłonięci przez mgłe ale teraz już na dobre.
Po kilkunastu km byliśmy już cali mokrzy od tej wilgotności, która wdarła mi się w kolana i automatycznie czułem na stare moje lata że zaczynają mi się blokowac kolana każdy podjazd był uciążliwy poprzez ból w kolanach ale cóż jakoś doczłapaliśmy się do Gdyni mijając Open'era we mgle.
Z Olafem rozstaliśmy się na ul. Puckiej i Hutniczej, ja dalej śmigałem pobudzony przez resztkę czekolady.
Wypad udany , nie było życiówki ale zadowolony jestem pomimo pogody która popsuła się na 60km przed domem.
W Wejherowie


Rury pompujące wodę do zbiornika Elektrowni


No i Triceratops nas pozamiatał

Prehistoryczny ścigacz uaauheuhaeuhae


Hotel Hiszpanów



Jezioro Żarnowieckie

Mgła o której pisałem ta na horyzoncie




Olaf jako zlepek pikseli heheehe


Niedobudowana elektrownia

Tu miał stać komin albo miejsce na reaktor





Nasze rowery gdzieś tam


7-8 pięter w dół





i w takim mleku do Gdyni


Nasze rowery

Pożegnalne zdjęcie

Kategoria 100-200 km, Rodzinne strony
Dane wyjazdu:
162.00 km
2.00 km teren
06:25 h
25.25 km/h:
Maks. pr.:60.00 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:630 m
Kalorie: kcal
Do pracy , Noc Świętojańska i Atak na górę Św Anny
Niedziela, 24 czerwca 2012 · dodano: 24.06.2012 | Komentarze 6
Po dłuższym przestoju na dalekie dystanse , bo to od maja planowałem wywalić gdzieś dalej.W środku tygodnia nie wypaliło i dobrze bo upały by mnie roztopiły :D, udało się żę z soboty na niedzielę 3 zmianę miałem wolną więc idealny plan.
I tak musiałem podjechać do pracy na chwilę by pokazać co i jak nowemu pracownikowi.Wracając czułem zapach palonych ognisk i grilli bo przecież Dziś Noc Świętojańska, ja zamiast wpierdzielać tłuste wybrałem wycieczkę.
I tak zajechałem do domu przepakowałem plecak i w długą bez snu od dnia poprzedniego, niedobrze ale nie było czasu się zdrzemnąć , 3:30 kierunek Kędzierzyn Koźle a stamtąd na górę Św Anny, .
Po pół godziny miało się już robić jasno więc nie zabrałem latarki, przez 50 km puste drogi i zapierdzielałem ostro średnia nie wiem ale 30 spokojnie, ale jakaś niska temp. była rano bo palce mi zamarzały brrr plus mikroskopijnie uchodzące powietrze z tylnego koła bo nie chciało mi się szukać i latać dziurki :P.
Z daleka buchały na horyzoncie kłęby białego dymu z koksowni w Zdzieszowic i zamiast na górę pierw pojechałem tam :).
Odpaliłem GPSa i przez las pokierował mnie skrótem na górę , serpentyny niemal nie doprowadziły do zawału huuheauhaeu . Podjazd jak na górę ŻAR :P.
Gdy już dotarłem na miejsce piękne widoki na góry zasłaniała poranna mgła na horyzoncie a szkoda.
Klimat i wygląd wokół bazyliki był ciekawy i polecam odwiedzenie wszystkim tego miejsca :D.
Droga powrotna by nie była taka sama , skierowałem się na Strzelce Opolskie a stamtąd na Bytom. Po drodze mijając łąki pola itp mijały mnie chamry rowerzystów kolarzy , fajny klimat tak jak by wszyscy zmierzali na górę Św Anny.
Powrót w upale i same podjazdy męczące które mnie trochę wypompowały z sił.
Brak snu pod koniec trasy męczył mnie bardziej niż brak kondycji, średnia tez mnie zadziwiła a Góra Św Anny tez przyciągnęła mnie tym że jest prehistorycznym już zerodowanym stożkiem wulkanicznym z przed 27 mln lat :D:D:D:D:D kiedyś musiał być spory:D.
Wschód słońca gdzieś na trasie

Tu fotka dla chłopaków z gdynia94 oni zrozumieją przekaz hehehe




w oddali Góra Św Anny jeszcze tylko 16km


Mój cel


Brama do koksowni w Zdzieszowicach




Koksownia widziana z serpentyn









Głodomór

Pelikan








A4 kierunek Gliwice

Kategoria 100-200 km
Dane wyjazdu:
160.00 km
2.00 km teren
06:40 h
24.00 km/h:
Maks. pr.:55.00 km/h
Temperatura:11.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:820 m
Kalorie: 3662 kcal
Rower:Trek 6000
Ogrodzieniec, 2 podejście wypadu na Jurę
Niedziela, 18 września 2011 · dodano: 19.09.2011 | Komentarze 9
Po całym tygodniu śmigania i wolnej sobocie postanowiłem wyskoczyć na Jurę , a konkretnie w stronę Ogrodzieńca zaliczają po drodze skałki.Wprawdzie miałem jechać z Jackiem ( BS. aka Dynio ), ale niestety nie mógł a ja
chciałem skorzystać z ostatniego dnia pogody :).
Standardowo ruszam o 3 z minutami niedzielnego ranka , temperatura 11 st. zmusza mnie
do ubrania się w cieplejszy strój i zabrania rękawiczek z długimi palcami :).
W centrum Bytomia śmigam na trasę 94 przez Siemianowice Ś.,Czeladź , Będzin
w Dąbrowie Górniczej pomieszała mi się trasa i przez przypadek odbiłem delikatnie i wjechałem do Sosnowca :P, tam przez drogę prawie przelatuje mi lis ale w porę się zatrzymał heh.
Po zorientowaniu się gdzie jestem zawracam i wskakuję dalej na 94, ruch był mały więc jechało mi się dobrze , ogniskowe moich lampek ustawiłem na 6m przede mną a drugą na 50m więc widziałem dobrze co się dzieje przed kołami.
Przed Olkuszem odbiłem na miejscowość Klucze , po lewej mijałem zjazd na Pustynię Błędowską , chciałem ja zobaczyć ale zostawiłem ją na następny raz.
W miejscowości Rodaki już można było poczuć kąt nachylenia drogi pasujący do Jury heheh.
Jadąc dalej odbijam w prawo do miejscowości Żelazko bo tam znajdują się jakieś skałki więc chciałem je koniecznie zobaczyć , śmigając tam jechałem na granicy Śląska i Małopolski ,no i oczom ukazał mi się klimat Jury :D:D.
Śmigam w kierunku Wielkiego Grochowca , nazwa albo skały albo wzniesienia :D:D,
widok super i wzniesienia na horyzoncie wydobywające się z porannej mgły :):).
Nacieszony widokami Śmigam dalej opuściłem Małopolskę i będąc dalej na Śląsku :) mijam Ryczów i trafiam do Podzamcza gdzie jestem u celu mojej wyprawy.
Pod zamkiem cicho pusto i wszystko pozamykane ,pewnie przez wczesną godzinę.
Po zrobieniu fotek wcinam jedzonko by mieć siły na powrót, obieram kierunek Dąbrowa G. i śmigam.
I właśnie teraz włącza mi się zapierniczanie , od Ogrodzieńca pod sam dom średnia 30km/h masakra a miało być spokojnie.
Po drodze jeszcze robię kilka fotek przed miejscowością Niegowonice , jest tam ostry podjazd z serpentynami no i super widoczek :D.
Trasa do domu przebiega dość sprawnie i szybko::):):):).
Podsumowanie:
- W końcu udaje mi się pozytywnie zaliczyć Jurę
- Temp. trochę niska ale do zniesienia , rękawiczki się przydały te cieplejsze , ściągnąłem je na chwilę ubrałem krótsze i po zjechaniu z górki palce mi zamarzły :P. więc ubrałem je spowrotem;p.
- przy prędkości 55km/h zamarzłem na 1 km drogi , potem się ocknąłem :P:P:P haha.
- Po tygodniowych zakwasach jazda miała być delikatna a jak zwykle okazało się że zapierdzielałem.
- Pogoda ładna ale powietrze nie było zbyt czyste więc widoczność max na 35 km
- Vmax małe, można było spokojnie dojść do 65-70 km/h ale nie chciało mi się :P
- Nieoficjalnie moja życiówka pobita z przed tygodnia o 2 km :P:P:P:P
Na szczycie Wielkiego Grochowca prawie 500m n.p.m



Krok dalej i 18m w dół

widać nawet samochód i namiot w dole heh




Prawdopodobnie na 90% EC Jaworzno II i III , odległość 35km



18m w dół


















Ze skałek w Niegowonicach, na horyzoncie koksownia Przyjaźń 5 kominów a po prawej Huta Katowice w D.Górniczej


Koksownia Przyjaźń

Huta Katowice


Słabo widoczna EC Łagisza i po prawej góra Św. Doroty



EC Łagisza

Kategoria 100-200 km, Jura Krakowsko-Częstochowska