Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Roadrunner1984 z miasteczka Bytom. Mam przejechane 27655.58 kilometrów w tym 1674.20 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.52 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

Zaliczone Gminy



baton rowerowy bikestats.pl

"Kolarstwo to jedna z najtrudniejszych dyscyplin sportu,nawet najgorszy kolarz jest wciąż wybitnym sportowcem."(Marco Pantani)

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Roadrunner1984.bikestats.pl

Archiwum bloga

free counters

"Kolarstwo to jedna z najtrudniejszych dyscyplin sportu, nawet najgorszy kolarz jest wciąż wybitnym sportowcem."(Marco Pantani)

Wpisy archiwalne w kategorii

100-200 km

Dystans całkowity:2616.44 km (w terenie 28.40 km; 1.09%)
Czas w ruchu:116:08
Średnia prędkość:22.53 km/h
Maksymalna prędkość:72.00 km/h
Suma podjazdów:16138 m
Suma kalorii:43999 kcal
Liczba aktywności:20
Średnio na aktywność:130.82 km i 5h 48m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
114.00 km 0.00 km teren
06:30 h 17.54 km/h:
Maks. pr.:50.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:500 m
Kalorie: kcal
Rower:Trek 6000

Oświęcim - Wisła z Jackiem

Piątek, 8 września 2017 · dodano: 08.09.2017 | Komentarze 2

Padł pomysł ze strony  JACKA o wypadzie z Oświęcimia  do Wisły, więc długo się nie zastanawiając potwierdziliśmy wyjazd na sobotę.
Dzień wcześniej padało tak w kratkę ale w dzień wyjazdu zapowiadała się cudna pogoda.
Około godz 6 udaliśmy się Pociągiem do Oświęcimia, na miejscu trzeba było się posilić i skierowaliśmy się pod bramę Obozów Koncentracyjnych.
Nigdy tam nie byłem i z zewnątrz mrozi krew i jeży włos.
Dalej udaliśmy się Wiślaną Trasą Rowerową w kierunku Czechowic Dziedzic , delikatnie błądząc ale cały dzień był nasz :).
Potem do Skoczowa trasa prowadziła przez dające w kość Pagóry które szkutnicze nas wykańczały.
Docierając do Ustronia na zasłużony obiad na trasie mieliśmy lekki wypadek, dużo by pisać , chyba że JACEK coś  naskrobie ale wszystko dobrze się skończyło prócz zgubionej lampki i scentrowanego koła :P
Po obiedzie udaliśmy się do Wisły w oczekiwaniu na Pociąg do Katowic skąd dalej na kolach pomknęliśmy do domu.

Wycieczka udana  pełna fajnych widoczków i dobrego humoru. Dzięki JACKU i do Następnego


















Kategoria 100-200 km


Dane wyjazdu:
133.00 km 0.00 km teren
06:46 h 19.66 km/h:
Maks. pr.:54.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:380 m
Kalorie: 2132 kcal
Rower:Trek 6000

Ustroń z Jackiem

Czwartek, 23 czerwca 2016 · dodano: 23.06.2016 | Komentarze 4

Pomysł na wypad z JACKIEM padł kilka dni przed wyjazdem. Mieliśmy co prawda dotrzeć do Wisły ale troszkę plany się zmieniły i musieliśmy się zadowolić Ustroniem.
Rano wyjazd z Bytomia , temp 15 st pięknie  i taka mogła być  cały czas.
Niebieskie czyste niebo towarzyszyło nam praktycznie przez całą trasę.
Ultra słonecznie i gorąco, troche żałowałem ze zapomniałem się posmarować olejkiem heh.
Śmigaliśmy trochę Asfaltem trochę leśnymi duktami. Aż się nie chciało za specjalnie wyciągać aparatu który był zakopany w plecaku.
Mnóstwo zabawnych tematów się przewijało , atmosfera idealna by nie myśleć o  kilometrach do przejechania.
Jacka na trasie spotyka niemiła sytuacja która kończy się wyrwaną szprycha i powyginanych kilku innych.
Po najechaniu prze zemnie na badyl  pęka i wplątuje się jackowi w koło , na szczęście na tyle farciarsko że  brak jednej nie powoduje bicia koła.
Co ciekawe chwile wcześniej opowiadał historię koleżanki która w podobny sposób straciła 3/4 szprych , MASAKRA.
Dalej na trasie udaje się dorwać rowerowy w którym doraźnie naprawiają usterkę , z nawału zleceń niestety niedali rady wycentrować ale na oko nie było konieczności ,  na resztę wycieczki.

W Ustroniu ładujemy zapasy energii w postaci słodyczy i innych takich tam  :P płynów.
Pociąg powrotny mamy o 15tej a w nim chwila relaksu, no dłuższa chwila  bo czas jazdy do Katowic to 2h  , prędkość biegnącego żółwia tyłem  :(.
Ale wdajemy się w miłą rozmowę z Downhillowcem uprawiającym sporty ekstremalne przy którym trasa mija w miarę spoko.
Z kato dalej na kołach i o dziwo nie czuć zmęczenia, mogę tłumaczyć  w miarę dobrze rozplanowaniem jedzenia na trasie.
Dzięki JACKU do następnego,















Niestety GPS ZJADA KM niż faktyczny dystans  z licznika :/ 5km  na 133 km, co ciekawe pokazał mi 73kmh heheheh



Kategoria 100-200 km


Dane wyjazdu:
106.00 km 0.00 km teren
03:38 h 29.17 km/h:
Maks. pr.:59.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:390 m
Kalorie: kcal

Niedzielna setunia po pracy

Niedziela, 21 lipca 2013 · dodano: 23.07.2013 | Komentarze 6

Po dobrych radach znajomych z BS faktycznie postanowiłem dać organizmowi odpoczynek.
Trwało to niespełna 2 dni :P ale wystarczyło , dobrze odżywiony w niedzielę rano po sobotniej nocce w pracy z samochodu przeskoczyłem na rower i widząc piękne słońce z samego rańca , dałem w długą :D:D:D.
Pierw udałem się do Tarnowskich gór na pociąg 6:41 do Krzepic bo dalej nie jechał:).
Z problemami na trasie, pociąg na miejsce dotarł sporo po 8-mej ,i stamtąd obrałem kierunek Rębielice Królewskie gdzie znajdowały się dwa miejsca do zwiedzenia jako cel podróży.
Niektóre odcinki dróg fatalne , biorąc pod uwagę że na oponach szosowych czuć wszystko nawet jeśli rozjadę delicje :P:P:P:P .
Pomimo wzniesień jedzie mi się dość szybko , zaczynałem odczuwać przypływ sił, których brak wcześniej demotywowało jakąkolwiek jazdę.
Pierwszym celem był wiatrak upatrzony w miniaturce Google Maps , i do samego końca myślałem że to jakiś mały wiatrak do 10 metrów.
Miejscowi pokierowali mnie polnymi drogami którymi mogłem dotrzeć do tej konstrukcji.
Jak się szybko okazało Była to ogromna konstrukcja , co ciekawsze własnego pomysłu , takie hobby starszego człowieka który budował to 25 lat w celu uzyskania energii elektrycznej, do dziś brakuje turbiny , całość ma 54 metry a średnica wirnika 30 metrów masakra. Więcej o nim doczytacie sie TUTAJ.
Kolejny cel nieopodal to wzniesienie którego połowa to nieczynny kamieniołom.
Gdy wjechałem na szczyt , rozpościerał się stamtąd przepiękny widok, w oddali Elektrownia Bełchatów jako fabryka chmur i Góra Kamieńsk gigantyczna hałda usypana po kopalni odkrywkowej. Kilka fotek , nacieszyłem oczy i udałem się wgłąb lasu po przejechaniu którego po drugiej stronie ukazał mi się kamieniołom, też miał coś w sobie , uwielbiam takie krajobrazy wyrastające z równin.
Stamtąd udałem się w 3 miejsce które już znałem dobrze, był to maszt RTCN Wręczyca Wielka w miejscowości Klepaczka 340 metrów wysokości, uwielbiam takie konstrukcje , to już wiecie pewnie z poprzednich wpisów, i właśnie tam zrobiłem sobie piknik przed powrotem do domu.
Najedzony powoli nabierałem prędkości, ostatnie 60km zleciało mi równie błyskawicznie jak pierwsze kilometry. W prawdzie przy tak wysokiej średniej narzuconej sobie ostatnie kilometry były trochę męczące ale dałem radę i sił na dynamiczniejszą jazdę do domu miałem na styk.
Łapy opaliły mi się tak bardzo jak bym patrzył na flagę polski także trzeba uważać na słońce i promieniowanie UV.


Czekając na pociąg




Dworzec autobusowy


Po środku już widać wiatrak
















Co ciekawe całe niebo czyste jak łza a tam gdzie na horyzoncie EC Bełchatów pojawiają się chmury




Góra Kamieńsk i widoczna frama wiatrowa








na dół z 20 metrów






Antena rowerowa :P 340m











Kategoria 100-200 km


Dane wyjazdu:
144.00 km 1.00 km teren
06:50 h 21.07 km/h:
Maks. pr.:54.00 km/h
Temperatura:6.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:710 m
Kalorie: 3200 kcal
Rower:Trek 6000

Bytom - Wisła

Sobota, 20 października 2012 · dodano: 21.10.2012 | Komentarze 6

Pomysł wypadu do Wisły narodził się na dniach , miało nas jechać trzech ale Jacek w ostatniej chwili się rozchorował i pozostała nasza dwójka Ja i Magik.
Temp nie rozpieszczała , 6 stopni 7 rano i gęsta mgła skutecznie wdzierała się w ubrania i skraplała na okularach.
Po dojechaniu do Orzesza rozłożyliśmy mapę by obczaić dalsza trasę nie ruchliwą jakimiś miejscowościami by jechało się spokojnie i bez stresów.
Nam przyglądają się starsi ludzie będący nieopodal i pytają dokąd zmierzamy, jedna starsza babka na miejskim rowerze odradza nam jazdy zadupiami bo drogi są w fatalnym stanie, dziura na dziurze, i proponuje dalszą jazdę droga
81 !!! drogą którą szybkiego ruchu!! zwaną przez Jacka drogą śmierci :/:/:/.
Postanowiliśmy że faktycznie szkoda czasu na postoje i szukanie kolejnych dróg i wybraliśmy 81-kę.
Tą drogą lecimy aż do Wisły dokładnie 54km , unikając FARTEM kontaktu z Drogówką gdy my chwilowo byliśmy akurat na chodniku albo gdy włączali się do ruchu ze ślimaka przed nami :D:D:D:D.
Po drodze zatrzymujemy się na jabłko koło sadu , Magik Wcina owoc, ja przecieram łańcuch. widzimy że droga mija nas kolarz, i odrazu pada hasło , BRAĆ GO hahahaha no i ścigaliśmy go z 500m jak już czuł szum gum na plecach to postanowił zboczyć z trasy w inną drogę.
W Skoczowie łapię gumę, to przez różne śmiecie szkła kamienie które są wytrącane przez samochody z pasów ruchu na pobocze awaryjne którym się poruszaliśmy.
Syczało jak głupie a okazało sie że szkło wbite w oponę lekko drasnęło dętkę , ale i tak trzeba było skleić. Nie miałem zapasowej ale posiadałem klej ala super glue.
W Wiśle chcieliśmy coś zjeść i odpocząć, ja do samego końca pobytu w Wiśle nie mogłem się zdecydować co zjeść . Poziom zmęczenia był jak bym przejechał 40 km a nie 100, ale to dlatego że nie jechałem sam i nie musiałem nigdzie się śpieszyć.
Mieliśmy wjechać na którąś z gór Równica albo Czantoria, Magik źle mnie zrozumiał mówiąc że mnie chyba P.....o :P:P:P bo ja chciałem na nie wjechać na kołach a nie wyciągiem hahahah Pewnie dali byśmy radę gdyby było więcej czasu i znali byśmy szlak z znośnym kontem nachylenia w końcu to 500m przewyższenia na znikomym dystansie. Pokręciliśmy się to tu to tam ja odwiedziłem jak dla mnie sentymentalne miescówki z przed 5 laty ahhhh.
Potem stwierdziliśmy że pojedziemy do ustronia by ostatecznie wjechać wyciągiem z rowerami i zjedziemy na kołach, po drodze Magik łapie gumę , chce wymienić dętkę ale okazuje się że i ona jest przebita więc ratuję go moimi łatkami i klejem :).
Na miejscu zaczepiamy tutejszych Down i Up hillowców którzy objaśniają nam jak wyglądają szlaki rowerowe , że popalimy hamulce że raczej polecają Fulla itp.
Jednak rezygnujemy biorąc pod uwagę że mamy mało czasu do odjazdu pociągu + nie znamy trasy zjazdowej i nie wiadomo gdzie nas doprowadzą, i Czantorię zostawiamy na kolejny wypad w innym terminie.

Podsumowanie:
-Niska temp 6st z rańca na miejscu koło 13tej 20st brakuje plecaka na zmianę ubrań:)
-Jedzenie na trasie : pół czekolady,pół snikersa, sezamki , banan 1 kanapka z wędliną i serem + bidon i wcale na miejscu nie byłem głodny heh.
- Mało fotek , nawet z nami samymi, może myślałem o czymś innym , szału nie robią ale są.
-Pogoda , rano mega mgła, potem słonecznie bez chmur ale przejrzystość powietrza do Dupy , góry na miejscu były zamglone niewyraźne więc widoki z gór też były by nieciekawe.Ale wypad jak najbardziej udany , Pogoda przepiękna jak na 20 październik ciepło słonecznie jesiennie to chyba już naprawdę ostatki ciepła w tym roku.
-Siły miałem nawet na powrót na kołach w razie co, kupić trochę jedzenia na trasę i heja ale po nocach niema co , jazda w pociągu była przyjemna i dało się trochę zdrzemnąć.
-Szkoda że Jacka nie było , niema to jak 3-ej muszkieterowie :):):)





Woszczyce koło 81-ki


Amfiteatr we Wiśle






Piękna Jesień


Wieża widokowa na czantorii


Partecznik , wspomnienia, jak oni tam podjeżdżają w zimę samochodami to niemam pojęcia ?!?!?!?!?!










Dworzec autobusowy już nieczynny jak i dworzec Wisła uzdrowisko , co sie dzieje z tą polską że wszystko pada, Pier..... Rząd




Wisła




Wyciąg na Czantorię


W oddali po prawej Równica


Trasa do Wisły


Powrót do domu z Katowic z dworca PKP
Kategoria 100-200 km


Dane wyjazdu:
132.00 km 0.00 km teren
05:35 h 23.64 km/h:
Maks. pr.:72.00 km/h
Temperatura:27.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:460 m
Kalorie: kcal

Jura cz.3 Góra Zborów JEA....

Poniedziałek, 10 września 2012 · dodano: 10.09.2012 | Komentarze 5

Wszyscy znajomi na moim blogu ostatnio dodali super wpisy , bogate w super foty, więc i ja zamieszczam dziś wpis z konkretniejszego wypadu niż jeżdżenie do pracy czy wokół domu hahahahahah.
Postaram się nie rozpisywać by nie nudzić , a więc Kilka sprzyjających czynników wpłynęło by dziś właśnie wyruszyć na już dawno odwlekaną wycieczkę na kolejną cześć Jury , a dokładniej zaliczenie Góry Zborów.
Urzekł mnie pewien widok z niej , niżej na fotkach pewnie zczaicie o co mi chodziło :D:D:D:D:D.
Tak więc po nocce przespałem się 4 godz i po 12tej wyruszyłem.
Trasa do Siewierza niezbyt lubiana przeze mnie , monotonna + 3 wahadła które wyprowadzały mnie z równowagi.
Do Zawiercia jakoś zleciało , GPS TomTomek :P grzecznie mnie nakierowywał resztę trasy i jestem mu wdzięczny:P. W miejscowości Piaseczno udaje mi się z górki z rozpiętym kaskiem i dyndającym aparatem wycisnąć 72kmh, jak bym wiedział o takim zjeździe 80 dało by radę pocisnąć.
Po 2h i 5 min ukazują mi się pierwsze skałki wapienne , przepiękny widok na tle niebieskiego nieba i oświetlone słońcem , pogoda była wymarzona wręcz , choć czasem za ciepło.
Kulam się jeszcze kilkanaście km i docieram do podnóża Góry Zborów, robi wrażenie , wybieram szlak pieszy i zaczynam się wczołgiwać na samą górę.
Gdzie nie gdzie muszę się wręcz wdrapać ale Idealnie ułatwiają mi wgłębienia wapieni wypłukane dziurki idealnie pasują do palców jak otwory w kuli od kręgli CZAD. po wdrapaniu się na sam szczyt ukazuje mi się ten widok na który tyle czekałem :D:D:D:D:D:D Cud Miód , odpoczywam , robię foty kręcę filmiki itp.
Gdy słońce zaczyna się zbliżać ku horyzontowi postanawiam powoli wracać zanim się ściemni.
Schodzenie wcale nie należało do przyjemnych , szczeliny idealne do złamań i skręcenia nogi , potem wyślizgane jak lód skałki i luźne kamienie wapienne chodząc po których można odnieść wrażenie że stąpam po piłkach golfowych :P.
Oddalając się od tego przepięknego rezerwatu kieruje się na Koziegłowy gdzie robię fotę fontanny a samo miasto mogło by się nazywać Koziełby bo prawie całe w bruku :D:D. Potem kierunek Woźniki i powrót kolejną monotonną droga aż mnie mdli na samą myśl nienawidzę długich prostych ulic , wrażenie jak by się stało w miejscu pomimo że czasem cisnę 35-40kmh.

PODSUMOWANIE :
Także Wypad mega udany , chyba była to jedyna szansa zaliczenia tego obiektu za ciepłych dni końcówki lata. Słońce i niebieskie niebo idealnie nadały się jako tło do fotek. Do Woźnik przyznam że było kilka Mega podjazdów że chciało się zwrócić to co zjadłem chwilę temu , zbyt duży wysiłek , mój brak kondycji. Wypite 4l płynów i zero parcia na pęcherz aż do domu :P:P:P.
W drodze powrotnej miałem zaliczyć skałki Rzędkowickie i zamek w Bobolicach, zabrakło czasu ale zostawię sobie ten kąsek na next time:).
I..... Wypad dedykuję Jackowi z którym planowałem tam pojechać ale zawsze coś nam to uniemożliwiało.


&feature=plcp







Okiennik


Góra Zborów w oddali


























Droga 5km długości :)




To jest to :D:D:D












This Way


O krok od przepaści


A to niespodzianka :)


:D:D:D:D:D:D za daleko by podadać hehe


Wieża telefonii komórkowej i Zamek w Bobolicach












Tam sobie siedziałem










G. Zborów z końca drogi




Fontanna w Koziegłowach




Dane wyjazdu:
150.00 km 4.00 km teren
06:46 h 22.17 km/h:
Maks. pr.:62.00 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:830 m
Kalorie: kcal
Rower:Trek 6000

Pomorska rundka i Spotkanie z Olafem

Czwartek, 5 lipca 2012 · dodano: 06.07.2012 | Komentarze 4

Wpis dodaję już z Gdyni z Urlopiku który na początku niezabardzo przywitał mnie pogoda tak więc musiałem poczekać 3 dni aż się troszkę wypogodziło.
Planowałem walną życiówkę ale niestety poranny mglisto dżdżysty poranek to uniemożliwił.
Tak więc poszedłem odsypia Open'er-a i przełożyłem wyjazd z OLAFEM na 13tą.
Spotkaliśmy się w tym samym miejscu co 2 miechy temu jak chłopaki jechały do Berlina.
Śmigając zatrzymaliśmy się w Wejherowie uzupełniając wodę i jedzonko i dalej do Gniewina miasta pobytu aktualnych mistrzów Europy , po drodze wpełzaliśmy pod chyba najcięższy podjazd na pomorzu wrażenie na 45 stopni heheeh potem wjechaliśmy porobić foty na teren wieży widokowej i dalej do miasta zobaczy murawy gdzie trenowali piłkarze.
Kolejnym miejscem postoju była niedokończona budowa elektrowni atomowej Żarnowiec, niedokończonej z powodu katastrofy w Czarnobylu.Na miejscu udaje się nam dostać na teren , ja uderzyłem od razu na wieżyczkę z halogenami oczywiście pordzewiałą i zdemolowaną :D. ale za to jaki Widok :D:D:D:D Olaf na dole próbował mnie dojżec w blasku słońca. W sumie to też mój debiut bo wcześniej tylko przy płocie krążyłem.
Punktem zwrotnym miały by Dębki i tam pojechaliśmy ........ nad jeziorem Żarnowieckim widać było jakieś anomalia pogodowe na horyzoncie i faktycznie kilka km przed Dębkami połknęła nas mleczna mgła, także nie było sensu iść na brzeg morza , zjedliśmy jedzonko i obraliśmy kierunek powrotny.
Udało nam się wyjechać z mgły gdzie różnica temp miedzy pogodą jaką mieliśmy wcześniej wynosiła aż 10 st. , wyjechaliśmy ale nie na długo , udało się pstrykną kilka fotek w Krokowej i potem jak wskoczyliśmy na nieużywaną zaasfaltowaną magistralę kolejowa prowadząca do Swarzewa, to na powrót zostaliśmy wchłonięci przez mgłe ale teraz już na dobre.
Po kilkunastu km byliśmy już cali mokrzy od tej wilgotności, która wdarła mi się w kolana i automatycznie czułem na stare moje lata że zaczynają mi się blokowac kolana każdy podjazd był uciążliwy poprzez ból w kolanach ale cóż jakoś doczłapaliśmy się do Gdyni mijając Open'era we mgle.
Z Olafem rozstaliśmy się na ul. Puckiej i Hutniczej, ja dalej śmigałem pobudzony przez resztkę czekolady.
Wypad udany , nie było życiówki ale zadowolony jestem pomimo pogody która popsuła się na 60km przed domem.


W Wejherowie




Rury pompujące wodę do zbiornika Elektrowni




No i Triceratops nas pozamiatał


Prehistoryczny ścigacz uaauheuhaeuhae




Hotel Hiszpanów






Jezioro Żarnowieckie


Mgła o której pisałem ta na horyzoncie









Olaf jako zlepek pikseli heheehe




Niedobudowana elektrownia


Tu miał stać komin albo miejsce na reaktor










Nasze rowery gdzieś tam





7-8 pięter w dół










i w takim mleku do Gdyni





Nasze rowery


Pożegnalne zdjęcie




Dane wyjazdu:
162.00 km 2.00 km teren
06:25 h 25.25 km/h:
Maks. pr.:60.00 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:630 m
Kalorie: kcal

Do pracy , Noc Świętojańska i Atak na górę Św Anny

Niedziela, 24 czerwca 2012 · dodano: 24.06.2012 | Komentarze 6

Po dłuższym przestoju na dalekie dystanse , bo to od maja planowałem wywalić gdzieś dalej.
W środku tygodnia nie wypaliło i dobrze bo upały by mnie roztopiły :D, udało się żę z soboty na niedzielę 3 zmianę miałem wolną więc idealny plan.
I tak musiałem podjechać do pracy na chwilę by pokazać co i jak nowemu pracownikowi.Wracając czułem zapach palonych ognisk i grilli bo przecież Dziś Noc Świętojańska, ja zamiast wpierdzielać tłuste wybrałem wycieczkę.
I tak zajechałem do domu przepakowałem plecak i w długą bez snu od dnia poprzedniego, niedobrze ale nie było czasu się zdrzemnąć , 3:30 kierunek Kędzierzyn Koźle a stamtąd na górę Św Anny, .
Po pół godziny miało się już robić jasno więc nie zabrałem latarki, przez 50 km puste drogi i zapierdzielałem ostro średnia nie wiem ale 30 spokojnie, ale jakaś niska temp. była rano bo palce mi zamarzały brrr plus mikroskopijnie uchodzące powietrze z tylnego koła bo nie chciało mi się szukać i latać dziurki :P.
Z daleka buchały na horyzoncie kłęby białego dymu z koksowni w Zdzieszowic i zamiast na górę pierw pojechałem tam :).
Odpaliłem GPSa i przez las pokierował mnie skrótem na górę , serpentyny niemal nie doprowadziły do zawału huuheauhaeu . Podjazd jak na górę ŻAR :P.
Gdy już dotarłem na miejsce piękne widoki na góry zasłaniała poranna mgła na horyzoncie a szkoda.
Klimat i wygląd wokół bazyliki był ciekawy i polecam odwiedzenie wszystkim tego miejsca :D.
Droga powrotna by nie była taka sama , skierowałem się na Strzelce Opolskie a stamtąd na Bytom. Po drodze mijając łąki pola itp mijały mnie chamry rowerzystów kolarzy , fajny klimat tak jak by wszyscy zmierzali na górę Św Anny.
Powrót w upale i same podjazdy męczące które mnie trochę wypompowały z sił.


Brak snu pod koniec trasy męczył mnie bardziej niż brak kondycji, średnia tez mnie zadziwiła a Góra Św Anny tez przyciągnęła mnie tym że jest prehistorycznym już zerodowanym stożkiem wulkanicznym z przed 27 mln lat :D:D:D:D:D kiedyś musiał być spory:D.



Wschód słońca gdzieś na trasie


Tu fotka dla chłopaków z gdynia94 oni zrozumieją przekaz hehehe








w oddali Góra Św Anny jeszcze tylko 16km




Mój cel




Brama do koksowni w Zdzieszowicach








Koksownia widziana z serpentyn


















Głodomór


Pelikan
















A4 kierunek Gliwice



Kategoria 100-200 km


Dane wyjazdu:
160.00 km 2.00 km teren
06:40 h 24.00 km/h:
Maks. pr.:55.00 km/h
Temperatura:11.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:820 m
Kalorie: 3662 kcal
Rower:Trek 6000

Ogrodzieniec, 2 podejście wypadu na Jurę

Niedziela, 18 września 2011 · dodano: 19.09.2011 | Komentarze 9

Po całym tygodniu śmigania i wolnej sobocie postanowiłem wyskoczyć na Jurę , a konkretnie w stronę Ogrodzieńca zaliczają po drodze skałki.
Wprawdzie miałem jechać z Jackiem ( BS. aka Dynio ), ale niestety nie mógł a ja
chciałem skorzystać z ostatniego dnia pogody :).
Standardowo ruszam o 3 z minutami niedzielnego ranka , temperatura 11 st. zmusza mnie
do ubrania się w cieplejszy strój i zabrania rękawiczek z długimi palcami :).
W centrum Bytomia śmigam na trasę 94 przez Siemianowice Ś.,Czeladź , Będzin
w Dąbrowie Górniczej pomieszała mi się trasa i przez przypadek odbiłem delikatnie i wjechałem do Sosnowca :P, tam przez drogę prawie przelatuje mi lis ale w porę się zatrzymał heh.
Po zorientowaniu się gdzie jestem zawracam i wskakuję dalej na 94, ruch był mały więc jechało mi się dobrze , ogniskowe moich lampek ustawiłem na 6m przede mną a drugą na 50m więc widziałem dobrze co się dzieje przed kołami.
Przed Olkuszem odbiłem na miejscowość Klucze , po lewej mijałem zjazd na Pustynię Błędowską , chciałem ja zobaczyć ale zostawiłem ją na następny raz.
W miejscowości Rodaki już można było poczuć kąt nachylenia drogi pasujący do Jury heheh.
Jadąc dalej odbijam w prawo do miejscowości Żelazko bo tam znajdują się jakieś skałki więc chciałem je koniecznie zobaczyć , śmigając tam jechałem na granicy Śląska i Małopolski ,no i oczom ukazał mi się klimat Jury :D:D.
Śmigam w kierunku Wielkiego Grochowca , nazwa albo skały albo wzniesienia :D:D,
widok super i wzniesienia na horyzoncie wydobywające się z porannej mgły :):).
Nacieszony widokami Śmigam dalej opuściłem Małopolskę i będąc dalej na Śląsku :) mijam Ryczów i trafiam do Podzamcza gdzie jestem u celu mojej wyprawy.
Pod zamkiem cicho pusto i wszystko pozamykane ,pewnie przez wczesną godzinę.
Po zrobieniu fotek wcinam jedzonko by mieć siły na powrót, obieram kierunek Dąbrowa G. i śmigam.
I właśnie teraz włącza mi się zapierniczanie , od Ogrodzieńca pod sam dom średnia 30km/h masakra a miało być spokojnie.
Po drodze jeszcze robię kilka fotek przed miejscowością Niegowonice , jest tam ostry podjazd z serpentynami no i super widoczek :D.
Trasa do domu przebiega dość sprawnie i szybko::):):):).

Podsumowanie:
- W końcu udaje mi się pozytywnie zaliczyć Jurę
- Temp. trochę niska ale do zniesienia , rękawiczki się przydały te cieplejsze , ściągnąłem je na chwilę ubrałem krótsze i po zjechaniu z górki palce mi zamarzły :P. więc ubrałem je spowrotem;p.
- przy prędkości 55km/h zamarzłem na 1 km drogi , potem się ocknąłem :P:P:P haha.
- Po tygodniowych zakwasach jazda miała być delikatna a jak zwykle okazało się że zapierdzielałem.
- Pogoda ładna ale powietrze nie było zbyt czyste więc widoczność max na 35 km
- Vmax małe, można było spokojnie dojść do 65-70 km/h ale nie chciało mi się :P
- Nieoficjalnie moja życiówka pobita z przed tygodnia o 2 km :P:P:P:P



Na szczycie Wielkiego Grochowca prawie 500m n.p.m






Krok dalej i 18m w dół


widać nawet samochód i namiot w dole heh








Prawdopodobnie na 90% EC Jaworzno II i III , odległość 35km






18m w dół





































Ze skałek w Niegowonicach, na horyzoncie koksownia Przyjaźń 5 kominów a po prawej Huta Katowice w D.Górniczej




Koksownia Przyjaźń


Huta Katowice




Słabo widoczna EC Łagisza i po prawej góra Św. Doroty






EC Łagisza




Dane wyjazdu:
158.00 km 2.00 km teren
06:38 h 23.82 km/h:
Maks. pr.:70.00 km/h
Temperatura:18.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:710 m
Kalorie: 3637 kcal
Rower:Trek 6000

Rybnik + hałda Szarlota :):):)

Poniedziałek, 5 września 2011 · dodano: 05.09.2011 | Komentarze 11

Postaram się nie rozpisywać za wiele bo długie wpisy ciężko się czyta:D.
Poniedziałek wolny wiec postanowiłem zaliczyć miejscówę którą miałem odwiedzić w niedzielę.
Godzina 2:18 ruszam z domu , po co dłużej czekać , spać nie będę bo zaśpię,
unikając upałów i duchoty za dnia wybieram właśnie noc.
W centrum Bytomia zatrzymuję się na myjni by domyć rower myjka :) , mam olej i
wszystko działa pięknie jak marzenie:D.
Kierunek Rybnik, śmigam przez rudę Śląską z całkiem niezłą prędkością , jak się potem okazało
PAŁERa daje mi Banan + Mleko w tubce zamiast Memlać w gębie czekoladę , ostatnimi czasy już mnie to wkurzało :P.
zapierniczam tak przez Mikołów, Orzesze, widać pięknie gwiazdy i światełka na horyzoncie, a po 2h i 8 min
jestem w centrum Rybnika , trochę się zdziwiłem że to już.
Dalej moim celem jest dojechanie do miejscowości Rudyłtowy, jako maniak widoczków z wysokości musiałem
znaleźć tamtejszą Hałdę o nazwie Szarlota :D:D:D, i tutaj dodam że jest Ona królową nad europejskimi hałdami ,różne źródła podają informacje o wysokości od 130 do 134 metrów, i to mi się podoba :D:D:D.


Patrząc na mapę w Rybniku muszę kierować się drogą 935 , jak się potem okazało jechałem w drugą stronę
euaeauheuahaeuhaeuhae co za idiot, jak zobaczyłem 7km do Żory pomyślałem co jest grane.
No i trzeba było zawrócić w kierunku Raciborza na 935 :P:P.
Nie powiem trochę się namęczyłem by dotrzeć do pod nurza hałdy ale się udało.
Zaczepiam jednego z pracowników spychary pracujących przy hałdzie i pytam o drogę na szczyt,
on oznajmia mi że to teren kopalni i wstęp zabroniony a ochrona na kładach ponąć bezlitosna,
fajne jaja ja tu jadę z Bytomia i dowiaduję się że zakaz wjazdu, katastrofa , ale koleś był wpożo i udaje się
znaleźć inną drogę by nikt nie widział , trochę jazdy trochę wspinaczki , było niebezpiecznie i ślisko na łupkach
kopalnianych ogólnie klimat istnie wulkaniczny.
Na sam szczyt niema opcji wejścia za stromo a podłoże się osuwało ale i tak miałem piękny widok tym samym u się
porobić kilka fotek, powietrze niezbyt czyste ale i tak byłem zadowolony:D:D:D:D.
W drodze powrotnej bałem się że zmuszony będę do jazdy pociągiem ponieważ ścięgno pod kolanem strasznie mnie rwało
było niezaciekawie, ale w porę przestaje boleć więc decyduje się na powrót na kołach:)

Podsumowując :
-Kolejny cel wyprawy zaliczony :D:D:D:D
-Obiekt niebezpieczny sam wybraniałem się na kamlotach i poobijałem kopyta,
chwila nieuwagi i nieszczęście gotowe, więc nie dziwię się że ochrona ściga.
-Pogoda dopisała w dzień jak i w nocy , choć wiatr też dawał popalić
-Dystans dzisiejszy jest moją życiówką , ale jakoś tego nie odczuwam , może jak przekroczę 200km i się zmęczę to dotrze do mnie że pobiłem rekord :D
-Na chwilę obecną ścięgno boli dalej i nie mogę podnieść zbytnio nogi , więc robię tydzień przerwy.
-Jazda w nocy ma swoje plusy , znikomy ruch i możliwość jechania środkiem jezdni w celu uniknięcia wpadania w dziurska.
-Cieszę się z nowego rozwiązania w przypadku aplikowania mleczka słodzonego w tubce zamiast czekolady.


Moc czekoladowych piks :P, podebrałem synkowi heh




Przed wyruszeniem musiałem się pożegnać z kolegą


Tylko nie wiedziałem w które oczy mam mu patrzeć , tyle ich miał hehehehe


Brudas


Czyścioch:P


CEL, wygląda jak wulkan ,a faktycznie mierzy między 130 a 134 m wysokości.






Może to mały śląski wulkan :P:P:P klimat jak z Discovery






Ktoś tu już poległ, ciekawe gdzie właściciel, pewnie zasypany kruszcem




A tu mamy Elektrownię Dětmarovice na Czechach


Syfek z kominów leci gdzie? na polskę a jak








EC Rybnik , najwyższy komin ma podobno 300m nieźle :D:D:D:D






Nie złe Bydle 300m jea








Ciekawi mnie jak konserwatorzy grają tam w szachy ???????


A to już w Zabrzu :D, komin h=140m Makoszowy


Kategoria 100-200 km


Dane wyjazdu:
146.00 km 3.00 km teren
05:59 h 24.40 km/h:
Maks. pr.:54.00 km/h
Temperatura:7.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:520 m
Kalorie: 3053 kcal
Rower:Trek 6000

Jura bardziej Częstochowska niż Krakowska / niespełniony wypad ;(

Sobota, 20 sierpnia 2011 · dodano: 22.08.2011 | Komentarze 5

Godzina coś po 2 w nocy Sobota, piękna cudowna ciepła noc , w dodatku świecił księżyc i wenus piękny widok.
Biorę rower i pierw śmigam na stację podpompować koła, potem lecę na dolomity gdzie panują prawie egipskie ciemności by podziwiać blask gwiazd i świateł okolicznych dzielnic.
Z oddali dochodzą odgłosy wesel i domówek, ale z pośród wszystkich dźwięków wyróżniał się intensywny basowy BIT, wyruszając z dom już go słyszałem, tak więc postanowiłem zlokalizować jego źródło.
Pierw zjeżdżam okoliczne ulice ale cały czas dźwięk dobiegał z dalszego miejsca.Lecę dalej do równoległej ulicy która już jest krańcem tej dzielni
ku mojemu zdziwieniu znów to nie stąd a jak by z lasu.
Myślę sobie że to może z jakiegoś samochodu zaparkowanego w lesie, chyba ze z domu spokojnej starości który był kawałek dalej :P:P:P
Cofam się do głównej ulicy i kieruję się na Bobrowniki podlegające pod Tarnowskie góry tam już ciemno jak w D... odpalam lampkę , jadę i nagle za wzniesieniem ukazują mi się zaparkowane po obu stronach jezdni samochody, myślę sobie uuuuuuuuuuuuuuuuu to już grubsza sprawa.
Z ciemności wyłaniaja mi się ludzie niczym zombie, widzę mrugający kolorofon to tam jest wejście , to tam leci ta kwaśna muza uwielbiam takie nuty więc ciągnęło mnie tam jak ćmę do światła :D:D:D:D:D:D:D.
Wchodząc głębiej w las mijam grupki osób ,zaczepiam 3 dziewczyny które oznajmiają mnie że to Plener Festival .
Aż nie mogłem uwierzyć że taką muzę i imprezę spotkam w tym rejonie śląska gdzie domeną jest Punk Rock itp, dziewczyny informują mnie ze impreza potrwa do niedzieli więc już zacieram dłonie i uhahany słucham
jeszcze rytmów Drumm'n'Bass-ów i wracam do domu.

Rozgrzany krążeniem po dzielni zabieram plecak z domu i wydawać by się mogło że przygotowany wyruszam w kierunku jury Krakowsko częstochowskiej , ale bardziej częstochowskiej :D:D:D.
Mały ruch na drogach sprawia że jazda staje się przyjemną. Do Siewierza jakoś droga mi się ciągnie i ciągnie od Ożarowic , może dlatego że ubzdurałem sobie że do Siewierza jest ze 25 km, faktycznie jest 32 km.
Prawdziwie jaja zaczynają się kilometr przed Myszkowem kiedy czują jak zamarzają mi palce rąk i nóg + okulary, Jacek ( Dynio )w swoim wpisie p.t. Epoka lodowcowa pisze o 13 st hehehe a ja patrząc na termometr w liczniku widzę !!!!!!! 7 st C !!!!!!!!!! aaaaaaaaaaaaaaaaaaa MASAKRA nie przypuszczał bym że temp aż tak spadnie.
Pomimo że byłem rozgrzany było mi strasznie zimno, IDIOT ze mnie bo chciałem wziąć długie spodnie i bluzę ale myślę sobie ciepło jest zaraz świt wiec olałem to.
Jak zatrzymałem się by sfotografować wschód słońca przebrałem koszulkę i założyłem dwie krótkie na siebie bo na szczęście wziąłem 2 pary wyrazie co. przebierając się
telepało mną jak by mnie coś popier.....ło uahaeuheuaeuhaehha kierowcy jak mnie widzieli pewnie myśleli że mam stojącą epilepsję ;/;p ( nie ma się co śmiać bo to straszna choroba ).
Lecę dalej mijam Myszków w bijam do miejscowości Żarki gdzie wpadam na niezidentyfikowane coś co mnie zaniepokoiło i po zatrzymaniu okazuje się że syczy mi z tylnej opony jak egipski wąż eauaeuhea.
Wildze rozcięcie i tyle......... zabieram się do Łatania ( bo nie miałem zapasowej dętki) mini ścisk stolarski 2 blaszki łatka i klej kropelka ratują mi dupę , dętka przebita na wylot przez dwie ścianki ;/;/;/;.
Myślę sobie co ot było , przed założeniem dętki sprawdzam wnętrze opony i nagle rozwala mnie to co czuję pod palcami. Wyciągam jak na zdjęciu kawał metalowego grubego drutu ja pierdziele co za kaszana na fotce go wyciągnąłem z opony , zabrałem go domu by pokazać żonie :D
Za Żarkami wskakuję wydawać by się mogło w lasy Jury ale to tylko kilometry serpentyn i nic nie widzę kaszana , żadnych drogowskazów błądzę szukam i nic na parkingach jakieś mapy legendy jak gdzie co jest ale totalnie
nieobjaśnione jak dojechać w te miejsca. z całej wyprawy udaje mi się zrobić fotę skałki wapiennej którą przypadkowo widzę z ulicy bo odwróciłem głowę przypadkowo.
Kaszana , totalnie wkurzony i zniechęcony poszukiwaniami olewam ten rejon i śmigam z powrotem do domu ;/;/;/;/.
Po drodze kilka fotek kilka nagranych filmików , temperatura się podniosła słońce zaczęło opalać więc wracało się przyjemnie i o dziwo szybko może to za sprawą lepszemu rozłożeniu sił i kanapek z miodem :D:D:D:D:D:D:D:D.

Podsumowując Wypad jaki by nie był, udany nawet jeśli tylko dla dystansu.
Pozory z temperaturą potrafią mylić i to bardzo,winę zwalam tez na siebie że może niedostatecznie się przyłożyłem by znaleźć fajne miejsca na Jurze, Kto szuka ten znajdzie , mi się nie chciało, błądzić po lasach,
za mało informacji na tabliczkach informacyjnych i tez ich brak, a kolejny raz jak wyskoczę na jurę albo pojadę z kimś kto tam był i się zna albo w rejony Zawiercia i dalej :D:D:D tam chyba trafię :P




























ŁAŁ jedyna pamiątka z Jury hheheheheeheheh tak nisko to jeszcze nie upadłem z fotą z miejsca docelowego




Odpoczynek na obwodnicy Siewierskiej


A1 w Mierzęcicach


Grigor86 może kukurydza nie taka żółta jak u ciebie w wpisach ale zjadliwa :P:P:P:P:P wbrew pozorom


A tu jeszcze pamiątka z piątkowego powrotu z pracy, zbyt ostry łuk i na żużlu przed firmą roztarłem się jak jabłko na tarce heheheh , podoba mi się wzorek strupków